Nicolai Klindt w świetnym stylu wrócił do ścigania w PGE Ekstralidze. Duńczyk został zawodnikiem Moje Bermudy Stali Gorzów i z kibicami na obiekcie im. Edwarda Jancarza przywitał się dwucyfrowym wynikiem!
W niedzielę Nicolai Klindt zaliczył kolejny udany występ w eWinner 1. Lidze Żużlowej. Przy nazwisku Duńczyka zapisano dwanaście punktów w meczu w Gdańsku i gdyby nie wykluczenie, to byś może ten rezultat byłby okazalszy o dwa-trzy oczka. Nazajutrz z samego rana już było przesądzone, że Klindt podpisał kontrakt na starty w PGE Ekstralidze w ramach instytucji gościa i będzie on bronił barw Moje Bermudy Stali Gorzów. – Rozmawialiśmy z włodarzami w niedzielę po meczu w Gdańsku. W związku z tym, że doszliśmy do porozumienia, musiałem zmienić plany i zamiast ruszyć w kierunku Szwecji, to pojechałem prosto do Gorzowa – mówi Nicolai Klindt w rozmowie z naszym serwisem.
31-latek, choć cały czas prezentuje dobrą i wysoką formę w eWinner 1. Lidze Żużlowej, to na angaż w wyższej klasie rozgrywkowej musiał czekać, aż do połowy sierpnia. Zapytaliśmy się, czy miał jakieś oferty wcześniej. – Kontaktowałem się z Częstochową we wczesnej fazie sezonu, ale poza tym żadna inna drużyna już nie dzwoniła. Poza Stalą Gorzów.
Duńczyk nie miał okazji potrenować na obiekcie im. Edwarda Jancarza, nie pojawił się także na próbie toru. Już w pierwszym swoim biegu Klindt stoczył niezły bój z Maciejem Janowskim i rozpoczął od dwójki. Później było równie skutecznie – trzy jedynki, ale i dwie trójki, co w ostatecznym rozrachunku dało jedenaście oczek. – Nie chcę zabrzmieć szalenie czy jak to nazywacie, ale wiedziałem, że mogę więcej i trochę jestem rozczarowany, bo straciłem kilka punktów z powodu błędów. Wiem, co potrafię i wiem, jak dobry mogę być, więc możliwość pokazania swoich umiejętności była naprawdę miła.
Wielu fanów czarnego sportu zastanawiało się, czy tak dobrą prędkość na gorzowskim owalu Klindt zawdzięcza swoim silnikom, czy też startuje na jednostkach napędowych Nielsa-Kristiana Iversena. Drużynowy Mistrz Polski z 2006 roku przyznaje, że miał elementy motocykla swojego rodaka, ale nie te najważniejsze. – Niels pożyczył mi swoje widelce do motocykla oraz przednie koło, ponieważ miałem wypadek w Gdańsku i nie posiadałem ze sobą żadnych zamiennych części, co było… błędem. Nie byłoby problemu, gdybym jechał do Szwecji, ponieważ mógłbym dostać trochę rzeczy z Danii od Rasmusa Jensena. Co do silników, to jechałem na swoich.
W poniedziałkowy wieczór Klindt aż czterokrotnie zmierzył się na torze z Taiem Woffindenem. Bilans bezpośrednich pojedynków był na korzyść Brytyjczyka, który trzy razy przywoził Duńczyka za swoimi plecami, a ten odpowiedział jednym skutecznym rewanżem. – Cieszę się, że chociaż ten jeden raz wygrałem z Taiem, ale tak jak powiedziałem wcześniej, jestem rozczarowany, ponieważ za każdym razem byłem przed nim, a on mnie wyprzedził, bo popełniałem błędy. Gdy masz takiego gościa za sobą, to nie możesz popełniać błędów. Nie bez powodu jest jednym z najlepszych jeźdźców na świecie.
W piątek drużyna Stanisława Chomskiego jedzie do Częstochowy na mecz z Eltrox Włókniarzem. Czy szkoleniowiec rozmawiał już na temat tego spotkania z nowym nabytkiem? – Nie sądzę, abym pojechał. Mają Jacka (Holdera) do dyspozycji, a do tego prawdopodobnie użyją zastępstwa zawodnika. Porozumienie między mną a klubem było na jedno spotkanie i cieszę się, że Stal Gorzów dała mi szansę, więc muszę im za to podziękować. Jeśli będą chcieli ponownie ze mnie skorzystać, to jestem otwarty i gotowy.
Na koniec poruszyliśmy temat atmosfery i przyjęcia w zespole nowego zawodnika. – To było wspaniałe. Znam większość ludzi z klubu, a także i z drużyny. Szczególnie Anders (Thomsen) i Bartosz (Zmarzlik) starali mi się pomagać swoimi cennymi radami, a ja wyciągałem jak najwięcej wiedzy od Bartka. Jestem bardzo szczęśliwy, że był tak pomocny.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!