We Wrocławiu, drugi dzień zmagań o tytuł indywidualnego mistrza świata, należał do wychowanka tamtejszego klubu Macieja Janowskiego. Polak dodał tym samym, do uzyskanych dzień wcześniej 18 punktów, 20 oczek do tabeli i tym samym jest liderem klasyfikacji ogólnej.
Oprócz niego na podium znaleźli się jego kolega z Betard Sparty Wrocław – Tai Woffinden oraz drugi z reprezentantów Polski – Bartosz Zmarzlik, który przed rokiem wygrał rundę GP w stolicy Dolnego Śląska.
Podczas pierwszej rundy zmagań o tytuł IMŚ niewiele zabrakło miejscowemu kapitanowi, a tym samym bohaterowi, aby zapisać na swoim koncie zwycięstwo w szczególnie ważnym dla niego miejscu. Dzień później udało się w fantastycznym stylu, wygrywając 6 z 7 swoich startów, zrealizować ten plan i tym samym spełnić oczekiwania zarówno miejscowych i polskich kibiców jak również swoje. – To była niesamowita noc. Wielkie podziękowania dla mojego teamu, bo wykonali podczas tych zawodów niesamowitą robotę. To naprawdę trudne jechać na swoim domowym torze, ale byłem tak bardzo skupiony na celu i dobrze przygotowany na trudne ściganie. Dziękuję wszystkim kibicom. To było niesamowite, cały czas słyszałem jak skandujecie moje nazwisko. Szczerze mówiąc, z mojej perspektywy, nie do końca mi to ułatwiało, ale dziękuję wam bardzo, byliście niesamowici – przyznał Maciej Janowski przed wejściem na podium podczas wywiadu dla organizatora cyklu.
Zarówno podczas indywidualnych zmagań, jak również drużynowych, w PGE Ekstralidze słynny „Magic” spisuje się w tym roku bardzo dobrze. Po sukcesie podczas drugiej rundy SGP we Wrocławiu jest pierwszy z dwupunktową przewagą nad Artiomem Łagutą. W lidze natomiast od początku świetnie startuje i zajmuje ósme miejsce w klasyfikacji, ze średnią 2.186. – Super wieczór, na pewno duże oczekiwania, wobec samego siebie. Ogólnie cały ten sezon układa się bardzo dobrze dla nas. Cały czas jednak coś tam kombinowaliśmy, zmienialiśmy w motocyklach, delikatnie w ramach, na różnych płaszczyznach. Teraz wróciły starty, jest fajnie i dobrze mi się ściga, więc cieszę się, że przed swoją publicznością, gdzie szczerze mówiąc nie jedzie się łatwo, udało mi się wygrać. Cudowne uczucie.
Rok temu nie udało mu się awansować do finału, podczas SGP we Wrocławiu zajął szóstą lokatę. Zwyciężając na swoim domowym torze powtórzył wcześniejsze osiągnięcia Bartosza Zmarzlika z SGP w Gorzowie, czy Tomasza Golloba w Bydgoszczy. – Zauważyłem, że gdy czuję się dobrze przygotowany fizycznie i sprzętowo to wtedy dużo łatwiej jest mi się skupić i skoncentrować tylko i wyłącznie na sobie bo wydaje mi się, że w żużlu jest to bardzo ważne. Trzeba stanąć pod taśmą, skoncentrować się na tym, żeby jak najlepiej wykonać ten start, nie patrzeć dookoła co się dzieje. Czasami mi tego brakowało, czasami zastanawiałem się kto jedzie z boku, co zrobić po przegranym starcie. Teraz skupiam się po prostu na tym, żeby jak najlepiej wykonać swoją pracę od początku a co będzie dalej to „freestyle”.
Pierwszy raz w historii zawodnicy startowali dwie rundy SGP dzień po dniu. Wcześniej sam zawodnik zauważył, że trudno ocenić jakie i czy będzie miało to znaczenie, jednak rzeczywistość okazała się dla niego szczególnie udana. – Jestem bardzo szczęśliwy, bo akurat udało mi się zapunktować w dwóch rundach. Podczas pierwszej z nich, po pierwszym biegu coś mi delikatnie weszło w plecy i całe zawody jechałem z bólem. Następnego dnia obudziłem się i też go czułem, na szczęście dziewczyna zrobiła masaż i było już wszystko w porządku – powiedział na antenie Canal + sport Janowski
Kapitan wrocławskiej drużyny wychował się i rozpoczynał swoją żużlową przygodę właśnie na torze we Wrocławiu. Licencje zdał 7 sierpnia 2007 roku a w polskiej lidze debiutował, w barwach Sparty Wrocław zaledwie 5 dni później. – Na tym torze dorastałem, tutaj się wychowywałem, biegając po trybunach wraz z kolegami. Niesamowite emocje stanąć przed własną publicznością, podczas najbardziej prestiżowych zawodów, na najwyższym stopniu podium, wysłuchać Mazurka Dąbrowskiego. Cieszę się razem ze swoim teamem, masa ciężkiej pracy, mnóstwo wyrzeczeń, ale jak widać się opłaca. Sektor numer cztery, biegaliśmy wzdłuż, jak jeszcze trybuny były otwarte dookoła stadionu, pod parking wołaliśmy zawodników, machaliśmy im. Mnóstwo emocji związanych z tym miejscem dlatego szczególne uczucie.
Stadion Olimpijski to miejsce wyjątkowe również ze względu na odbywające się tam wielokrotnie żużlowe debiuty. W 1995 roku rozpoczęto na nim nową formułę wyłaniania IMŚ- poprzez kilka rund SGP a nie jednodniowy finał. Wówczas na najwyższym miejscu podium stanął Tomasz Gollob, aktualny zwycięzca miał wówczas zaledwie 4 lata. – Często wracam do tego biegu jak Tomek przez całe cztery okrążenia walczył i na ostatnim łuku wywalczył zwycięstwo, więc niesamowite. Cieszę się, że jest to obiecane podium. Wracam do domu i następnego dnia od nowa treningi, przygotowania do kolejnych wyzwań. Nie ma żadnego świętowania, może jakaś lampka wina z rodziną i dalej wracamy do ciężkiej pracy – podsumował w rozmowie dla wts.pl Maciej Janowski.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!