Podopiecznym Tomasza Bajerskiego nie udało się jeszcze oficjalnie awansować do PGE Ekstraligi. W wywiadzie dla speedwaynews.pl trener eWinner Apatora Toruń zdradza, co poszło nie tak podczas meczu w Łodzi oraz podsumowuje swój pierwszy sezon w Toruniu w roli trenera.
Paulina Wiśniewska, speedwaynews.pl: W Łodzi nie udało się zapewnić jeszcze awansu. Wystarczy tak naprawdę jeden punkt i wracacie do PGE Ekstraligi. Realizacja celu, który mieliście od początku sezonu jest blisko. Jakie nastroje panują w związku z tym faktem?
Tomasz Bajerski, trener eWinner Apatora Toruń: Nastroje są ok. Przegraliśmy ostatnio w Łodzi, ale w dwóch i pół zawodnika naprawdę ciężko jest wygrać spotkanie. Uważam, że wynik, który osiągnęliśmy nie jest zły, ale no jednak przegraliśmy. Ciężko się jedzie z Jackiem, Wiktorem i Chrisem. Zabrakło takiej kropki nad „i”, biorąc pod uwagę to, że Chrisowi w 13 biegu przestawiło motocykl, podniosło go na jedno koło i stracił z 5:1 na 3:3. No nic nie zrobimy. Taka jest sytuacja.
– Problem był z odczytaniem toru czy raczej inne czynniki zaważyły na takim wyniku?
– Tor był bardzo przyczepny, już po pierwszych biegach to czuliśmy, a jeżeli Jack Holder robi rekord toru to już wiedzieliśmy o tym bardzo dobrze. Wszystkie czasy były blisko rekordu toru. Próbowaliśmy się dopasować. Po prostu nie jechała czwórka zawodników. Nie jechał Adrian, Tobiasz, Igor poza pierwszym biegiem oraz Kamil, więc naprawdę ciężko jest w trzech zawodników, w tym przypadków dwóch Holderów i Wiktora wygrać spotkanie. Teraz akurat nam się nie udało. Te dwa zera Chrisa były niepotrzebne. Dużo błędów nam się zdarzyło zaliczyć na pierwszym łuku. Rozmawialiśmy o tym, gdzie i co trzeba robić, ale później się okazało, że było inaczej.
– Co się stało w ostatnim czasie z Adrianem Miedzińskim?
– Robimy wszystko, aby Adrian jechał, ale zawsze coś wychodzi nie tak.
– Widzi pan światełko w tunelu patrząc na formację juniorską? Planowane są gruntowne zmiany pod tym kątem?
– Tak, światełko widzę, ale bardzo, bardzo daleko. Nie bardzo jest co gruntownie zmieniać. Zostaje nam Kamil Marciniec, Aleks Rydlewski oraz Justin Stolp i Jakub Janik. Zobaczymy co będzie dalej, ale na tą chwilę jest słabo. Ja również nie jestem czarodziejem, by nagle coś tu wyczarować, ale jakiś postęp mały jest, jeśli chodzi o Marcińca. Igor również jedzie lepiej, ale to nie jest to, czego wszyscy byśmy sobie życzyli.
– Dużo w ostatnim czasie mówi się o wejściu przepisu U24. To dobry pomysł i czy to komplikuje ruchy na rynku transferowym?
– Ja powiem tak: przepis U24 jest i trzeba się po prostu do tego dostosować.
– Kogo by pan chciał zobaczyć w swoich szeregach po awansie do PGE Ekstraligi?
– Jeżeli awansujemy, a jesteśmy naprawdę blisko tego, to owszem, myślałem już na ten temat, ale również nie mogę nic więcej zdradzić.
– Jason Doyle jest na wypożyczeniu w Częstochowie, lecz powoli dobiega do końca. Czy powrót Jasona do Torunia jest brany pod uwagę?
– Toruń ma kontrakt z Jasonem dalej na przyszły rok, więc oczywiście, że jest to wszystko brane pod uwagę. Rynek transferowy rusza już niedługo, ale za dużych nazwisk na tym rynku transferowym to nie będzie.
– Jest Pan zadowolony z przygotowania toru na MotoArenie w tym sezonie? Czy jednak jest coś do zmiany w kontekście przyszłego sezonu?
– Tor w tym roku, w moim odczuciu, jest powtarzalny i to najważniejsze. Zawodnicy jeżdżą na tych samych przełożeniach, na tych samych ustawieniach. Jakieś delikatne korekty robią, lecz tor jest powtarzalny. W zeszłym tygodniu coś zmieniliśmy. Oczywiście za zgodą pana Demskiego i zobaczymy czy wyjdzie nam to na dobre, ale na MotoArenie coś powinno się zacząć dziać, chociażby dlatego, że jest lekko zmieniona nawierzchnia. Wszystko jest robione pod kątem przyszłego roku.
– Sezon dobiega powoli końca. Jak Pan podsumuje, tak wstępnie, swój pierwszy sezon w roli trenera eWinner Apatora Toruń?
– Ciężko. Wszystkim się wydaje, że tak łatwo jest prowadzić drużynę. Zapraszam każdego, kto mówi, że by poprowadził taki zespół. Z miłą chęcią postoję i popatrzę sobie z boku. Paradoksalnie jest tak, że gorzej się prowadzi drużynę, która jedzie, wygrywa i robi, co chce. Nie jest tak łatwo. Wczoraj było widać, że drużyna jechała słabo. My ze sztabem szkoleniowym robiliśmy wszystko, co mogliśmy, ale no za nikogo nie wsiądziemy na motocykl i nie będziemy jechać. Staraliśmy się robić wszystko, co w naszej mocy. Uważam, że mimo iż przegraliśmy, to i tak to w miarę się dobrze skończyło.
źródło: inf.własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!