- Dwa razy już byliśmy mistrzami, teraz to powtórzyliśmy, więc chyba zasługujemy na ten tytuł - powiedział Emil Sajfutdinow po zawodach w Lublinie. To zdanie podsumowuje krótką historię cyklu Speedway of Nations.
Jeśli Polacy zostali zasłużenie okrzyknięci specjalistami od Drużynowego Pucharu Świata, to Rosjanie niewątpliwie są specjalistami od Speedway of Nations. Trzecia edycja imprezy przyniosła Sbornej trzeci triumf, choć nie obyło się bez kontrowersji.
Po pierwsze – Rosjanie po czternastu wyścigach mieli tyle samo punktów, co Polacy. W takiej sytuacji i wobec niemożności rozegrania biegu dodatkowego na rozsypującym się torze decydowało bezpośrednie starcie, które Emil Sajfutdinow i Artiom Łaguta rozstrzygnęli na swoją korzyść, dowożąc drugie i trzecie miejsce (wynik 5:4 dla Rosji).
Po drugie – Sborna nie miała nawet jednolitych kevlarów (z racji braku wsparcia finansowego od rodzimej federacji), za co grozi kara od FIM.
Po trzecie – Rosjanie jednocześnie nie mieli menedżera i mieli menedżerów nadmiar. Do Polski nie dotarł Oleg Kurguskin, więc opiekunem zastępczym został Renat Gafurow. Ponieważ jednak były zawodnik Wybrzeża Gdańsk nie miał uprawnień, by uczestniczyć w naradach z jury zawodów, drugim menedżerem został… Emil Sajfutdinow. W tej podwójnej roli: opiekuna i kapitana zespołu Rosjanin z Saławatu wypowiedział się po zawodach:
– Bardzo się cieszę, że wygraliśmy, ale nie cieszę się, że zawody trzeba było przerwać przed końcem. Tor był równy dla wszystkich, ale ja byłem za tym, żeby nie jechać – jestem dziś i kapitanem, i menedżerem mojej drużyny, i cała moja drużyna nie chciała wyjeżdżać na taki tor – przyznał Sajfutdinow przed kamerami Canal+. Fakt ten potwierdziła próba toru, podczas której z rosyjskiej ekipy zobaczyliśmy jedynie młodzieżowca, Jewgienija Sajdullina.
Zmagania w Lublinie przebiegały w trudnych warunkach, a większość mijanek wynikała z popełnionych przez zawodników błędów. Wyjątkiem był wyścig trzynasty, w którym Rosjanie mierzyli się z Australijczykami. Śmiałym atakiem pod bandą Sajfutdinow wyprzedził i Maxa Fricke'a, i Jasona Doyle'a, i tym samym dał Rosji zwycięstwo, jak się potem okazało – na wagę złota.
– W tym wyścigu właściwie nic nie widziałem: mżawka zalała mi gogle przy wchodzeniu w łuk – przyznał kapitan Sbornej. – Widziałem Maxa, a potem nagle zobaczyłem wyjeżdżającego z linii start – meta Doyle'a i myślałem tylko o tym, żeby ominąć jego i dziurę przy polach startowych – skromnie skomentował swój wyczyn Sajfutdinow.
Źródło: FIM Speedway Grand Prix
Zwrot za pierwszy zakład do 155 PLN z kodem SPEEDWAYNEWS -> sprawdź szczegóły!
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!