Koniec sezonu to czas podsumowań i szczerości, która może dobitnie podkreślić powody porażki. PGG ROW Rybnik kończy swoją szaloną oraz pouczającą przygodę w PGE Ekstralidze. Pozostaje jednak pewien niesmak, gdyż więcej mówiono o sytuacjach poza torowych, niż o samej drużynie.
Wszystko rozpoczął burzliwy okres przygotowawczy. Nie da się ukryć, że dużym zaskoczeniem było podanie informacji o zwolnieniu Piotra Świderskiego. Były żużlowiec został zatrudniony w listopadzie i miał zastąpić powracającego do RM Solar Falubazu Zielona Góra – Piotra Żyto. Ostatecznie to stanowisko zajął Lech Kędziora. Nie był to jedyny problem Krzysztofa Mrozka. Wiele się mówiło o potencjalnym wzmocnieniu kadry przez doświadczonego Grega Hancocka. Czterokrotny mistrz świata miał wspomóc drużynę w walce o awans, na co liczyli kibice oraz działacze rybnickiego klubu. Plan został zaburzony przez samego Amerykanina, który ogłosił zakończenie swojej kariery. Sprawa utrzymania wydawała się coraz bardziej skomplikowana. Skład drużyny wyglądał na najsłabszy w całej ligowej stawce, a przedsezonowa kontuzja Przemysława Giery wywołała ból głowy u trenera Kędziory. Wiele komplikacji, a zatrudnienie Adriana Miedzińskiego jako „gościa” miało choć trochę przedłużyć nadzieję na udany sezon zwieńczony upragnionym utrzymaniem.
Czy spadek PGG ROW-u Rybnik jest zaskoczeniem? Większość kibiców zgodzi się z moim zdaniem, że spadek beniaminka można był do przewidzenia. Słabo dysponowana kadra, problemy z najmłodszym członem zespołu oraz kwestia finansowa to tylko pojedyncze przykłady, dlaczego utrzymanie oddalało się z kolejki na kolejkę. Oczywiście, nie można zapomnieć zwycięstwa nad MOJE BERMUDY Stalą Gorzów, ale jedna jaskółka wiosny nie czyni i ciężko wybielić cały sezon jednym, dosyć szczęśliwym zwycięstwem. Co więcej, wyniki sportowe zeszły na dalszy plan, kiedy do opinii publicznej dochodziły kolejne wiadomości o kontrowersyjnych sytuacjach w strukturach klubu. Na samym początku sezonu wywiązał się konflikt z podprowadzającymi, który zaowocował odejściem tych drugich. To tylko wierzchołek góry lodowej, a atmosfera na trybunach starała się coraz bardziej napięta. Idealnym zobrazowaniem tego zdarzenia był transparent, który wywieszono podczas spotkania z MRGARDEN GKM Grudziądz. „Stop dyktaturze. Dosyć popyliny. Prezesie obiecałeś. Kłaniamy się nisko. Opuść stanowisko”– taka treść została wywieszona na stadionie przy Gliwickiej 72 i wymownie określiła zdanie fanów co do włodarza ich ukochanego klubu.
Robert Lambert był najskuteczniejszym zawodnikiem ROW-u w tegorocznych rozgrywkach. „Lambo” przywiózł średnią na poziomie 1,838 oraz pełnił funkcje lidera drużyny. Do swojego dorobku może również dopisać tytuł Indywidualnego Mistrza Europy na żużlu. Mało kto się spodziewał, że młody Brytyjczyk pojedzie tak przyzwoity sezon i zakwalifikuje się do przyszłorocznego cyklu Grand Prix.
Wiele do życzenia daje postawa Kacpra Woryny. Wychowanek miał stanowić człon drużyny i sprawić, że sen o utrzymaniu będzie realny. Nadal pozostał najskuteczniejszym rodowitym zawodnikiem (1.514), ale stać go na zdecydowanie lepsze starty. Dosyć pozytywnie można określić starty Łogaczewa, który imponował swoją walecznością, a czasami potrafił zagrozić nawet najlepszym zawodnikom tej ligi.
Trudno ocenić starty Lebiediewa z uwagi na nabytą kontuzje, ale dużo szumu wzrosło wokół Mateusza Szczepaniaka. Zawodnik został na krótko odsunięty od składu przez dosyć odważną wypowiedź na temat trenera oraz jego decyzji. Wrócił, jednak dalsza jazda nie należała do szczególnie udanych. Mateusz miewał przebłyski formy, co można potwierdzić w kilku biegowych zwycięstwach. Jednak to nie wystarczyło i wymowna średnia 1,207 to idealnie obrazuje.
Z juniorami bywało różnie, co doprowadziło do wypożyczenia Kamila Nowackiego. Jednakże warto pochwalić Mateusza Tudzieża. Ten młodzieżowiec imponował swoją postawą i zaangażowaniem na torze. Brakowało mu jednak odrobiny doświadczenia, aby przywozić pewne zwycięstwa w biegach juniorskich, czy nawet ze starszymi kolegami z żużlowego świata. Mam nawet przeczucie, że z tej mąki będzie dosyć smaczny chleb.
Na sam koniec chcę podkreślić, że Rybnik nadal dysponuje sporym potencjałem. Żużel w tym mieście stanowi pewien element krajobrazu miasta, a kibice okazują wsparcie dla swojego klubu… Poza tym sezonem, gdzie miarka się przebrała. Teraz priorytetem powinno być zbudowanie odpowiednich finansów oraz ponowne odzyskanie zaufania najzagorzalszych fanów czarnego sportu w śląskim mieście. A co przyniesie przyszły sezon? Tego dowiemy się, miejmy nadzieje, już za kilkanaście miesięcy.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!