Po udanym dla siebie sezonie 2020 Wiktor Kułakow nie znalazł miejsca w kadrze eWinner Apatora Toruń. Po awansie torunian do PGE Ekstraligi Rosjanin postanowił pozostać w eWinner 1. Lidze Żużlowej i podpisał kontrakt na starty w Zdunek Wybrzeżu Gdańsk.
Sezon żużlowy w zbliża się coraz większymi krokami. Zawodnicy zaczynają powoli dopinać ostatnie szczegóły i podpisywać kontrakty za granicą. WIktor Kułakow przyznaje, że zależy mu na jeździe w ojczyźnie, jednak może być ona niemożliwa logistycznie. Przypomnijmy, że wcześniej na jazdę w Rosji zdecydował się m.in. Emil Sajfutdinow. – Miałem propozycję z ligi duńskiej, ale cały czas czekam na rozwój sytuacji. Chciałbym też wystartować w lidze rosyjskiej, ale tej chwili trudno cokolwiek powiedzieć, bo tak naprawdę nie wiemy jakie ligi wystartują i jaki będzie regulamin. Dodatkowo dochodzi cała logistyka, czy będzie można przemieszczać się między państwami, czy trzeba będzie poddać się kwarantannie. Niektórzy zawodnicy startujący w Polsce podpisali umowy z rosyjskimi klubami, choćby w Turbinie Bałakowo, ale myślę, że tam nie pojadą – uważa Wiktor Kułakow
Choć do startu rozgrywek w Polsce coraz mniej czasu, nadal nie ma pewności co do terminu pierwszych meczów oraz obecności kibiców na trybunach. Kułakow nie chciałby ponownie ścigać się przy sporych ograniczeniach. – Szczerze mówiąc nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. Mecze bez kibiców mijają się z celem. Żużel nie jest sportem jak np. piłka nożna, gdzie budżety klubów są zależne od sponsorów i one sobie poradzą nawet bez kibiców. Tymczasem kluby żużlowe – można powiedzieć – żyją z pieniędzy z biletów. Jest to spora część budżetu. Musimy też mieć na uwadze, że jeśli teraz pojedziemy bez kibiców, to później będzie bardzo trudno przyciągnąć ich z powrotem na stadion – mówi Rosjanin.
Sporo obostrzeń dotknęło też żużlowców, którzy musieli przestrzegać reżimu sanitarnego. Dla Wiktora Kułakowa największym problemem był brak pryszniców, choć w swojej karierze zawodnik Zdunek Wybrzeża zmagał się już z takimi utrudnieniami. – Do maseczek trzeba było się po prostu przyzwyczaić. Nie było innego wyjścia. Utrudnieniem był jednak brak prysznica po zawodach. Wyobraź sobie sytuację, że jedziemy mecz w Tarnowie. Wracając do Torunia mieliśmy do przejechania trochę kilometrów. Oczywiście nie była to dla mnie nowość. Niestety miałem okazję startować w gorszych warunkach, na stadionach gdzie nie było szatni, a po meczach kąpałeś się w beczce. Cóż, ja z tym nie miałem problemu. Trzeba było się dostosować do sytuacji – przyznaje 25-letni żużlowiec.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!