Ubiegły rok miał bardzo wyjątkowy przebieg dla Maxa Fricke i nie chodzi tutaj o pandemię koronawirusa. Australijczyk po bezbarwnych występach na początku sezonu zaliczył zwyżkę formy i zwyciężył w kończącej sezon rundzie Speedway Grand Prix. Teraz „kangur” chce na dobre zadomowić się w światowej czołówce.
Ubiegły rok w przypadku Maxa Fricke'a można podzielić na dwie części. Na początku rozgrywek PGE Ekstraligi indywidualny mistrz Australii nie błyszczał dobrą postawą. Z biegiem czasu Fricke poprawiał swoje wyniki, aż w końcu stał się liderem Betard Sparty Wrocław. Zwycięstwo podczas kończącej cykl SGP rundy w Toruniu było wisienką na torcie sezonu 2020. Teraz sympatyczny żużlowiec chce walczyć o podia w większej liczbie imprez.
– W ubiegłym roku nie rozpocząłem sezonu w najlepszy sposób. Ciężko pracowałem na to, żeby mój sprzęt zaczął pracować tak, jak tego chciałem. Jako zawodnik zawsze musisz walczyć. Czuję, że zakończyłem sezon w niezłej pozycji. Mam nadzieję, że będę w stanie nadal pokazywać się w cyklu z dobrej strony – mówi Max Fricke. Nowy żużlowiec Falubazu Zielona Góra liczy na stabilizację dyspozycji. – Presja pojawia się w trakcie występów w ważnych imprezach. To moment, kiedy naprawdę musisz wejść na wyższy poziom i mam nadzieję, że właśnie to uda mi się zrobić w tym roku. Chcę mocno zacząć sezon i być konkurencyjnym przez cały sezon, a nie tylko miesiąc czy dwa – podkreśla Australijczyk.
24-latek twierdzi, że stać go na regularne występy w finałach. – Fajnie było zakończyć sezon w Grand Prix mocnym akcentem i tym, do czego jestem zdolny. Muszę ustabilizować swoją formę. Nie mogę się doczekać startu nowego cyklu – kontynuuje Fricke, który zaznacza, że kluczem do dobrego rezultatu w SGP są regularne awanse do półfinałów. – W ubiegłym roku starałem się awansować w każdej rundzie przynajmniej do półfinału. W decydujących momentach może wydarzyć się naprawdę wszystko – uważa Max Fricke.
W ubiegłym roku Fricke kilkukrotnie mógł mówić o sporym pechu, albowiem przegrywał awans do decydujących biegów zaledwie jednym punktem lub przez zbyt małą liczbę „trójek”. – Kilka razy byłem naprawdę blisko awansu, ale zawsze czegoś zabrakło. To nie było to, na co liczyliśmy razem z całym teamem. Teraz muszę poprawić nieco moje wyniki w 2021 roku i częściej meldować się w półfinałach, oczywiście w finałach także – mówi żużlowiec. W zbliżającym się roku australijski zawodnik chce pokazać, że potrafi walczyć z najlepszymi. – Miejsce w czołowej szóstce będzie dla mnie celem minimum. Chcę mierzyć w najwyższe miejsca i stawać na podium tak często, jak to tylko będzie możliwe i przez całą długość walki o IMŚ – kwituje Max Fricke.
źródło: speedwaygp.com
Zwrot za pierwszy zakład do 155 PLN z kodem SPEEDWAYNEWS -> sprawdź szczegóły!
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!