Zdunek Wybrzeże Gdańsk rozpoczyna sezon od dwóch punktów meczowych. Menadżer drużyny jest zadowolony z tak dobrego wyniku, a zawodnicy cieszą się z możliwości poważnego ścigania się z innymi, choć niektórzy czują pewien niedosyt.
Początek sezonu eWinner 1. Ligi Żużlowej nie jest zbyt optymistyczny, Z czterech zaplanowanych spotkań, tylko dwa zdołały się odbyć. W Bydgoszczy wygrała pogoda, w Gnieźnie swój znak pozostawiła pandemia, więc ostatecznie na tor wyjechały tylko, bądź aż, cztery zespoły.
Wybrzeże Gdańsk zaczęło sezon z wysokiego pułapu. Eryk Jóźwiak, w pomeczowej rozmowie z klubowymi mediami przyznał, że ten wynik brałby w ciemno przed samym rozpoczęciem tego meczu:
– Przed meczem był pozytywny stres. Myślałem, że będzie większy, ale byłem dziwnie spokojny przed meczem. Fajnie, że udało nam się wygrać. Przed meczem taki wynik bralibyśmy w ciemno, ten wynik pokazuje że poważnie mówimy o celu – play-offie i finale ligi. Pierwszy krok został uczyniony, przed nami misja Rybnik. W tym spotkaniu chłopacy, którzy mieli ciągnąć wynik, ciągnęli go. Michał Gruchalski po pierwszym biegu miał problemy z ustawieniami, ale plan wykonany w 150 procentach – Komentuje menadżer potentata do awansu.
Pomimo dobrego wyniku punktowego, zawodnicy nie są zadowoleni ze swojej postawy. Krystian Pieszczek uważa, że wynik mógłby być wyższy, jeżeli nie popełniłby on błędów na dystansie:
– Cała drużyna pojechała równo, włącznie z juniorami, za co wszystkim dziękuję. Wynik mówi że było łatwo, ale realnie tak nie było. Dużo szukaliśmy na trasie, a ja sam robiłem błędy. Muszę też popracować nad startami, ale będzie coraz lepiej. Mam dobry team, mam nadzieję, że dojdę do ładu. Dziękuję moim sponsorom, bez których by mnie tu nie było i całemu sztabowi z Gdańska – robicie dobrą robotę. Ja jechałem drugi raz w tym roku spod taśmy i zdziwiłem się, że nawierzchnia w Tarnowie się zmieniła. Mam nadzieję, że będzie coraz lepiej. Jedziemy do domu i musimy potrenować, bo sam czuję że nie jest jeszcze tak, jak bym chciał. Fajnie, że odbył się mecz, oby tak dalej.
Swoją postawę skomentował również wychowanek Unii Tarnów – Jakub Jamróg. Zawodnik wyjaśnił również sytuacje z Nielsem-Kristianem Iversenem, który będzie musiał poddać się leczeniu, po wczorajszym upadku z Jamrogiem. Żużlowiec Wybrzeża nie czuje się winnym spowodowanej sytuacji:
– Cieszę się z postawy drużyny i ze zwycięstwa, choć ja sam nie miałem totalnie startów, do tego upadek poturbował mój kciuk i walczyłem z bólem. Starty są do poprawy, ale prędkość jest w porządku. Po pierwszym biegu nie podchodziłem do Iversena, on sam sobie zrobił krzywdę. Ja też pojechałem zdecydowanie i ostro, ale nie za mocno. To nie jest wyścig kolarski, gdzie kultura wymaga puszczania szybszego zawodnika. On mnie chwycił jak byłem pół koła przed nim. Sam się ukarał, ja o tym nie myślę, na szczęście nic mi się nie stało.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!