W momencie, kiedy Eltrox Włókniarz Częstochowa zapewnił sobie zwycięstwo w Grodzie Kopernika w meczu z eWinner Apatorem Toruń, w wielu częstochowskich domach można było usłyszeć ogromne "uff" oraz spory huk w postaci spadającego kamienia z biało-zielonych serc. W niedzielnym spotkaniu "Lwy" (nie) pojechały na miarę swoich możliwości.
Częstochowianie w ostatnich latach mają wiele miłych wspomnień związanych z meczami na MotoArenie. Począwszy od zwycięstwa w 2017 roku – pierwszego, historycznego na tym nowoczesnym obiekcie. Wówczas to Włókniarz był beniaminkiem PGE Ekstraligi, a w składzie Lecha Kędziory byli tacy zawodnicy jak Andreas Jonsson, Oskar Polis, Sebastian Ułamek, Rune Holta, Matej Zagar i Leon Madsen. Ten ostatni reprezentuje barwy "Lwów" odkąd te wróciły do elity. O Duńczyku było ostatnio głośno, zdecydowanie za głośno z powodu jego słabszego występu przeciwko Betard Sparcie Wrocław.
Urodzony w Vejle żużlowiec zanotował wpadkę, pierwszą od wielu lat, ale oliwy do ognia dolał prezes Eltrox Włókniarza Michał Świącik, który mocno skrytykował "jednego z liderów drużyny". Swoiste faux pas, bo sternik klubu ma prawo jak najbardziej skrytykować swojego zawodnika, ale do tego potrzebny jest odpowiedni moment i dobór słów, a tego zabrakło.
I zrobiła się niezbyt ciekawa atmosfera wokół zespołu. Zaczęły pojawiać się plotki, że wściekły takimi słowami Leon rozgląda się już za nowym klubem. Oczywiście to były tzw. "kaczki dziennikarskie". W środku tygodnia zamieniłem kilka słów z Leonem, który cieszył się, że mimo słabszej formy z Betard Spartą – cały czas ma duże wsparcie. Nie było mowy o nerwowych ruchach.
Gdzie Eltrox Włókniarz miałby nie przełamać się, jak nie właśnie w Toruniu? Starcia tych dwóch drużyn zawsze są dodatkowym smaczkiem, zwłaszcza dla kibiców spod Jasnej Góry, którzy decydujące boje o medale DMP kojarzą właśnie z Apatorem.
W częstochowskim klubie podczas tego meczu wreszcie było widać prawdziwy zespół, który niesamowicie motywował się nawzajem – począwszy od mechaników, a na samych zawodnikach skończywszy. Walka na torze, udzielanie wskazówek oraz radość – bynajmniej nie "pod publikę", która wróciła na stadiony. A skoro o kibicach mowa, to oni też dodali więcej animuszu Włókniarzowi, bo na MotoArenę udała się spora rzesza fanów spod Jasnej Góry. Można rzec, że idealny i wymarzony moment na zawitanie na stadion po tak długiej nieobecności.
Wsparcie klubowi, ale przede wszystkim Leonowi Madsenowi okazał także tytularny sponsor Włókniarza – firma Eltrox, która jak zawsze stanęła na wysokości zadania i starała się ostudzić gorące głowy. Nie jest to pierwszy raz, kiedy gigant w branży elektroniki wykazuje się extra wsparciem, a przewrotnie można rzec, że "eltrox wsparciem". Przypomnijmy, że w poprzednim sezonie sponsor "Lwów" stanął #muremzaJasonem" (Jason Doyle przyp.red.).
Jeśli chodzi o sam mecz, to trzeba pochwalić menadżera gości Piotra Świderskiego za dobre wyczucie w postaci rezerw zwykłych Jakuba Miśkowiaka, a także puszczenie rezerwowego Mateusza Świdnickiego. Dobrze wiemy, jak trudne dla zawodnika jest wystartowanie w końcówce meczu, kiedy inni są już w transie meczowym. Dodatkowo mówimy o dużym ciężarze gatunkowym, presji i wyniku, który był na styku. Świdnicki pojechał znakomicie, tym bardziej, że zanotował groźny upadek. Jego motywacja i adrenalina zrobiła swoje – był prawdziwym jokerem w talii Świderskiego, który wycisnął cytrynę do ostatniej kropi w przypadku Miśkowiaka. Słyszałem opinie, że mógł zostawić juniorowi Włókniarza jeden start na biegi nominowane, ale zasada "trzeba kuć żelazo póki gorące" okazała się słuszna. Nie wiadomo, jak potoczyłby się ten mecz, gdyby Miśkowiak nie wystartował w tych wyścigach, w których pojechał jako rezerwa zwykła.
Zwycięstwo Eltrox Włókniarza w Toruniu to nie sensacja – to niespodzianka. Ekipa eWinner Apatora to mocna drużyna jak na beniaminka, ale nie na tyle silna, żeby móc powiedzieć, że triumf "Lwów" w Grodzie Kopernika to sensacja. Toruń aż tak mocny nie jest. Gdyby zestawić zawodników obu drużyn jeden do jednego, wyjdzie, że potencjał kadrowy biało-zielonych przewyższa tych z Apatora. Oczywiście trzeba wziąć poprawkę na dotychczas słabe występy Włókniarza w tym sezonie, stąd opinia wielu, że jego triumf w Toruniu jest czymś więcej niż niespodzianką.
Ale Eltrox Włókniarz nie pojechał na miarę swoich możliwości, bo te są znacznie wyższe. Wciąż olbrzymie rezerwy tkwią w Frediku Lindgrenie, nie mówiąc o Kacprze Worynie. Gdyby wychowanek ROW-u Rybnik "odpalił", a Bartosz Smektała ustabilizował formę, to dopiero będzie zespół na miarę walki o fazę play-off. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze spektakularnych, jak za dawnych lat, widowisk na torze w Częstochowie. Wówczas będziemy mogli rzec, że stary, dobry Włókniarz wrócił, razem z kibicami.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!