Wielu kibiców zarzuciło Marcinowi Kościelskiemu, że w 12. biegu, podczas wczorajszego meczu Get Well Toruń z Betard Spartą Wrocław specjalnie położył się na torze. Dziś zawodnik odpowiada na te zarzuty.
Niedawno, w rozmowie z naszym portalem zawodnik przyznał, ze brakuje mu objeżdżenia w ligowych zawodach. Po treningach jakie miały miejsce w ubiegłym tygodniu, Jacek Frątczak postanowił dać mu szansę i awizował go do sobotniego składu. –Jak dostałem tą szansę, to myślałem że będzie gorzej w to sobotnie popołudnie. Potraktowałem to jako trening, podszedłem na luzie nie byłem zestresowany, z czego się bardzo cieszę, że nerwy nie zdominowały mojego występu.
Wyraźnie było widać, że zawodnik jest znacznie szybszy w stosunku to tego, jak prezentował się podczas treningów i sparingów. –Jest to spowodowane zmianą silników. Jak Pan manager wspominał wcześniej w wywiadach, przed rozpoczęciem sezonu jeździłem na silnikach typowo treningowych. Teraz otrzymałem nowe silniki, które maja odpowiednią prędkość. Są jeszcze błędy które muszę wyeliminować i poprawić. Głownie mam na myśli starty. Reszta przyjdzie sama – tłumaczy zawodnik.
Rozmawiamy spokojnie, jednak przychodzi czas na zadanie pytania o 12. wyścig dnia. Z całą pewnością była to gonitwa, która wywołała w wielu kibicach i zawodnikach dość skrajne emocje. Przypomnijmy – kończąc trzecie kółko, Marcin upadł na tor, w efekcie czego wyścig przerwano. Pojawiły się spekulacje o celowość takiego działania. Ja zadam jednak pytanie, czy zawodnik, który mówi wprost, że brak mu ekstra ligowego objeżdżenia, jest w stanie wykonać taki manewr? Co więcej, czy jest w stanie wykonać taki manewr na tyle sprawnie, aby nie wyrządzić sobie krzywdy? Pytam Marcina wprost o zaistniałą sytuację. –Strasznie mnie pociągnęło po wjechaniu w małą dziurkę na wejściu w łuk i ciężko mi było opanować motocykl. Odbiłem się od dmuchanej bandy i potoczyło się jak się potoczyło. Chciałem się wyratować a nie wyszło. Nie widziałem jak to wygląda. Wielu kibiców uważa, że położyłem się specjalnie. Teraz już ze śmiechem mogę powiedzieć, że możemy się zamienić i mogą spróbować jak to jest.
Z drugiej strony, do zawodnika dotarło wiele pozytywnych sygnałów ze strony kibiców. –Dziękuje za wsparcie, za liczne wiadomości i pytania o stan zdrowie. Jestem trochę potłuczony, doskwiera mi lekki ból w kolanie i ręce. Mam jednak nadzieję, że to kwestia 2-3 dni i będę jak „młody Bóg”. W piątek czekają mnie zawody w Częstochowie, gdzie chciałbym powalczyć i pokazać się z dobrej strony.
Wracamy jeszcze na moment do meczu. Spotkanie można z pewnością zakwalifikować do tych z etykietką emocjonujących. Wiele czynników sprawiało, że przed spotkaniem ciężko było wytypować jednoznacznie zwycięską drużynę. Jak to wyglądało z perspektywy zawodnika? – Było to ciężkie spotkanie. W parkingu przez całe zawody byłą wielka mobilizacja i każdy dawał z siebie wszystko, co zaskutkowało w końcowym etapie zawodów. Było widać, ze cała Motoarena była zadowolona, kibice świetnie nas dopingowali, co też nam pomogło. Ten doping było bardzo słychać w parku maszyn. Dla mnie, osobiście, jest to jednana z takich iskierek do mobilizacji. Takich kibiców nam potrzeba, co są z nami na dobre i na złe. Wtedy każdy daje z siebie wszystko a wynik przychodzi z całym rozpędem– kończy rozmowę Kościelski.
Źródło: informacja własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!