W gronie stałych uczestników cyklu Speedway Grand Prix debiutował w tym roku Przemysław Pawlicki. Niestety nie zaliczy on tej inauguracji do udanych, bowiem przez cały sezon na swoim koncie zgromadził zaledwie 36 punktów.
To sklasyfikowało go na czternastej pozycji w klasyfikacji końcowej, a gorszy od niego był tylko Craig Cook z 30 „oczkami” na koncie. Tyle samo punktów, co najsłabszy z reprezentantów Polski, zgromadził również Niels-Kristian Iversen, jednak on brał udział tylko w pięciu rundach, z pozycji pierwszego rezerwowego. Występ w Toruniu i jeden punkt na koncie „Shamka”, to zobrazowanie całkiem nieudanego roku w cyklu SGP. – Niestety ten sezon skończył się dla mnie tak, a nie inaczej. Najwyraźniej w tym roku nie byłem gotowy na Grand Prix. Trzeba umieć spojrzeć prawdzie w oczy. Na pewno jednak ten sezon bardzo dużo mnie nauczył. Jadę dalej, nie rezygnuję z dalszej walki o powrót do tego cyklu i rywalizacji o tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. Przede mną jeszcze długa kariera. Trzeba poprawić trochę rzeczy w sobie i we wszystkim. Myślę, że wrócę mocniejszy i będę się dalej ścigał z najlepszymi zawodnikami – skomentował swój sezon, Przemysław Pawlicki.
Pomimo dobrych, wcześniejszych występów na toruńskiej Motoarenie, tym razem naszemu rozmówcy kompletnie nie szło. Podobnie było przez większość sezonu w tej prestiżowej serii, jednak ten wciąż młody zawodnik nie chciał z pewnością zwalać całej winy na problemy sprzętowe. – W tym roku w Grand Prix może nie do końca chodziło o motocykle. Nie będę na nie narzekał. Może gdzieś w tych ustawieniach troszeczkę się pogubiłem. Jak już nieraz jednak mówiłem – z pewnością ten rok mnie bardzo dużo nauczył. Nie chciałbym już rozmawiać o tym, co było źle. Raczej dziękuję, że ten sezon mogłem przejechać z najlepszymi zawodnikami na świecie. Będę dalej walczył i uczył się po to, aby wrócić do tego cyklu mądrzejszym, a na pewno nie jeździć i wozić „tyły”, tak jak to wyglądało w tym roku – dodał z pokorą.
Wśród złych momentów był jednak ten jeden dobry. 27-letni wychowanek leszczyńskiej Unii znalazł się bowiem w półfinale w Cardiff, w którym przyszło rywalizować na torze aż czterem reprezentantom Polski. Ze stolicy Walii wywiózł on zatem całkiem miłe wspomnienia. – Wtedy w Cardiff zawody układały się dość fajnie. Półfinał to jednak nie była jeszcze dla mnie pełna satysfakcja. Gdy będę chciał tu wrócić, to po to, aby jeździć w finałach i walczyć wysoko, więc zostawiam ten rok na doświadczenia i wspomnienia. Może nie najlepsze, ale zawsze trzeba wyciągać te dobre chwile z tego, co było. W niedzielę brałem jeszcze udział w turnieju dla Tomka Golloba. Teraz kończę sezon i przygotowuję się do kolejnego – oznajmił na koniec rozmowy z portalem speedwaynews.pl, Przemysław Pawlicki.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!