W sobotni wieczór w Mâcon miał odbyć się finał Drużynowych Mistrzostw Europy Juniorów. W imprezie tej, po raz pierwszy w drużynie narodowej miał wystąpić Mateusz Cierniak. Niestety przez splot niekorzystnych okoliczności sobotniego wieczoru jego debiut w kadrze Rafała Dobruckiego, został odłożony w czasie.
Deszcz, prezentacja, problemy z maszyną startową, ulewa, awaria elektryczności, niechęć Duńczyków i odwołanie zawodów – tak po krótce wyglądał scenariusz sobotniego wieczoru w godzinach, gdy zawodnicy powinni rywalizować o medale DMEJ. Przed 23. było już wszystko jasne, a nasz rozmówca był zaskoczony, że zawody całkowicie odwołano, nie przenosząc ich w ogóle na niedzielę. – Nawet nie wiedziałem, że ten finał odwołano i nie odbędzie się na drugi dzień, ale jeśli już wiem, to… co mogę o tym powiedzieć? Spędziliśmy praktycznie cały dzień na stadionie. Było dużo przygotowań do tego wszystkiego. Pokonaliśmy sporą liczbę kilometrów, żeby dojechać do Mâcon i niestety nic z tego nie wyszło. Decyzja zapadła. Niestety zawodnicy nie mieli zbytnio nic do powiedzenia. Taką decyzję podjęto i nie ma już co nad tym „płakać” z tego powodu. Trzeba to przyjąć i jedziemy dalej – mówił, krótko po ogłoszeniu decyzji jury zawodów, Mateusz Cierniak.
Jedyną drużyną, która od razu po przejściu ulewy nie zakładała wyjeżdżania na tor, była kadra Danii. Jeśli jednak chodzi o samą nawierzchnię, to po uprzątnięciu z niej wody, wyglądała ona na przyzwoitą, a gdyby poświęcić jej nieco więcej czasu, spokojnie można było ją przygotować. – Szczerze, to jeździłem na gorszych torach. Na przykład nasz tegoroczny mecz w Rybniku, wówczas była to duża różnica. Nad stadionem przeszedł duży deszcz, ale nie zrobił on wielkich szkód na torze. Myślę, że chwila pracy nad torem i naprawdę byłyby fajne zawody – podkreślił wyraźnie.
Ponad 1600 kilometrów w jedną stronę – tyle pokonał nasz rozmówca ze swoim teamem, aby dotrzeć do Mâcon. Razem z drogą powrotną daje to ponad 3000 i ponad 30 h jazdy samochodem. To naprawdę spory wysiłek czasowy, zdrowotny i logistyczny. Wszystko to niestety bez efektu w postaci odjechanych zawodów. Wychowanek tarnowskiej Unii cieszył się jednak z możliwości kręcenia kółek treningowych, choć oczywiście niedosyt pozostał. – Tor mam w sumie zaliczony, bo trening mieliśmy odjechany. Owal był bardzo fajny. Szkoda, że nie udało się odjechać tych zawodów. Gdyby to jednak miało być rozegrane na siłę, to jednak byłoby to chyba też trochę bez sensu – zakończył krótko, rozmowę, przeprowadzoną z portalem speedwaynews.pl w Mâcon, Mateusz Cierniak.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!