Cudu nie było. Rybniczanie udowodnili na własnym obiekcie swoją wyższość w półfinałowym dwumeczu i zwycięstwem 54:36 przypieczętowali promocję do ostatecznej rozgrywki o wejście na ekstraligowe salony. Tarnowianie tylko w dwóch biegach potrafili „odgryźć” się miejscowym, przez większość spotkania stanowiąc jedynie tło dla świetnie dysponowanych gospodarzy.
Rybniczanie, po zeszłotygodniowej wiktorii na tarnowskiej ziemi, na każdym kroku powtarzali, że to dopiero przedsmak tego, co zaprezentują na własnym owalu. Nadkomplet publiczności na stadionie przy ulicy Gliwickiej 72 nie zawiódł się na swoich ulubieńcach, a ci odwdzięczyli się swoim fanom przekonującym zwycięstwem, które otworzyło podopiecznym Piotra Żyty furtkę z napisem „Finał Nice 1. Ligi Żużlowej”. Fani „zielono – czarnych” mogą więc powoli przekształcać baner, który wywiesili na trybunach „Ekstraliga dla Rybika loading 50%”, dodając nieco większe wartości.
Pierwsza odsłona dnia od razu uwypukliła ambicję i wolę walki miejscowych zawodników, bowiem duet Batchelor – Bewley pokonał podwójnie parę Kułakow – Koza, powiększając tym samym przewagę rybniczan w dwumeczu o kolejne cztery „oczka”. Wyniki następnych gonitw doprowadziły do jeszcze większej przepaści pomiędzy obiema ekipami, a to za sprawą Mateusza Szczepaniaka oraz Siergieja Łogaczowa, którzy nie dali szans Kaczmarkowi oraz Mroczce. Biegowy remis na zamknięcie pierwszej serii startów skutkował tym, iż na tablicy świetlnej widniał wynik 16:8.
Po trzech kolejnych odsłonach przewaga miejscowych znów się powiększyła. Co prawda gospodarze nie notowali już podwójnych zwycięstw, jednak konsekwentnie odnosili małe biegowe wiktorie nad „Jaskółkami”. Wpierw Woryna zrobił to, do czego przyzwyczaił już rybnickich fanów w tym sezonie, czyli po słabszym, pierwszym swoim wyścigu, przy drugiej próbie wręcz zdeklasował rywali. Trzy „oczka” kapitana „zielono – czarnych” w połączeniu z jednym punktem Chmiela, który za plecami przywiózł Kaczmarka, poskutkowało tym, iż w Rybniku powoli można było świętować awans do finałowych rozstrzygnięć. Kolejna mała wygrana na zakończenie drugiej serii startów sprawiała, że już tylko najwięksi optymiści rodem z Tarnowa mogli liczyć na odwrócenie losów dwumeczu. Traktory i polewaczka, które swą powinność czyniły znacznie dłużej niż zazwyczaj, nieco rozzłościły fanów gospodarzy, jednak fakty były takie, że w ich programach meczowych to „Rekiny” prowadziły wyraźnie, notując na swym koncie 31 „oczek” przy zaledwie siedemnastopunktowej zdobyczy „Jaskółek”.
Trzecia seria startów stała pod tym samym znakiem, co jej wcześniejsza odpowiedniczka, bowiem miejscowi znów zadowolili się dwoma, małymi wygranymi i jednym biegowym remisem. W dziesiątej odsłonie dnia Siergiej Łogaczow udowodnił, że nie istnieje dla niego luka, w której nie zmieściłby siebie wraz z motocyklem, wygrywając pewnie z szwedzkim liderem przyjezdnych, Peterem Ljungiem. Trzecia przerwa, tym razem już bez zbędnego przeciągania, odbywała się już przy stanie 38:22 i jasnym się stało, dla których z tych ekip to dopiero preludium przed finałową batalią, a zawodnicy której z drużyn mogli już powoli szykować się do zasłużonego urlopu.
Następne trzy odsłony dnia, co mogło wydawać się już trochę nudne, ponownie małymi, biegowymi zwycięstwami stały. Wpierw Kacper Woryna stoczył ładną walkę z Ernestem Kozą o trzy punkty, z której zwycięsko wyszedł wychowanek rybnickiego ROW-u. Zaznaczyć jednak trzeba ambitną postawę osamotnionego w tym wyścigu tarnowianina, który po zaledwie jednym występie został zastąpiony w ramach rezerwy taktycznej przez wspomnianego już Ljunga (ostatecznie roszada ta na niewiele się gościom zdała, gdyż Szwed dojechał do mety na ostatniej lokacie). Koza za każdym razem pokazywał ogromną wolę walki, która niestety nie przekładała się na zdobycz punktową, bowiem w całych zawodach wychowanek tarnowskiego klubu uzbierał tylko cztery „oczka”. Bieg dwunasty przyniósł pierwszą wygraną gości nad gospodarzami, a to za sprawą Wiktora Kułakowa, który nie dał szans swemu rodakowi, Siergiejowi Łogaczowowi. Mateusz Cierniak zaś uporał się z notującym słabszy występ Robertem Chmielem i mała redukcja rybnickiej przewagi stała się faktem. Co jednak tarnowianie nadrobili, to zaraz stracili, gdyż w biegu wieńczącym fazę zasadniczą duet Batchelor – Szczepaniak rozdzielił Ljung. Menadżerowie obu ekip podawali składy dwóch ostatnich odsłon przy stanie 48:30.
Czternasta odsłona dnia i tradycyjne, małe biegowe zwycięstwo gospodarzy. Tym razem to Siergiej Łogaczow pokazał plecy Wiktorowi Kułakowowi, a Daniel Bewley uporał się na dystansie z Ernestem Kozą. Brytyjczyk starał się jeszcze dogonić startującego w ramach rezerwy taktycznej Rosjanina, jednak sztuki tej nie udało mu się dokonać. Ostatni akt niedzielnego przedstawienia to szybka rekontra gości, którzy odnieśli drugie biegowe zwycięstwo w tym meczu. Peter Ljung skutecznie bronił się przed atakami Woryna, zaś Batchelorowi niezbyt dobrze wychodziły przycinki na każdym z łuków, w wyniku czego musiał on uznać wyższość startującego po raz szósty Kułakowa.
Rewanżowy pojedynek w Rybniku nie przyniósł ani grama sensacji. Nie mogło jej wszak być, gdyż tarnowianie zaprezentowali te same błędy, których nie ustrzegli się podczas spotkania na własnym owalu. Liderzy, czyli Ljung z Kułakowem, dowieźli wspólnie do mety tą samą ilość „oczek”, co przed tygodniem (22). Zawiodła również druga linia, z mającym spore pretensje do warunków torowych Arturem Mroczką na czele. Co prawda Mateusz Cierniak ponownie okazał się najlepszy w młodzieżowym starciu, jednak brak wsparcia drugiego juniora, tym razem Dawida Rempały, poskutkował, iż również i na tym polu gorsi okazali się goście (para Giera – Chmiel uzbierała łącznie sześć punktów oraz dwa bonusy). Teraz przed „Jaskółkami” długa zima, która z pewnością będzie obfitować w sporą ilość niepotrzebnych, medialnych doniesień. Wyraźnie przegrany dwumecz nie może jednak przekreślić dorobku podopiecznych Tomasza Proszowskiego, wszak tarnowianie przed rozpoczęciem rozgrywek skazywani byli na bój o ligowy byt. Unia jednak stała się kolejnym dowodem na to, że przedsezonowe dywagacje i wróżenie z przeróżnej maści przedmiotów ma się nijak do tego, co później prezentowane jest na torze. Wydaje się, że jeśli tylko Tarnów okiełzna wszystkie sprawy natury formalnej, z przebudową, bądź chociażby lekką modernizacją „Jaskółczego Gniazda” na czele, to w niedalekiej przyszłości na pograniczu Mazowsza z Podkarpaciem doczekać się mogą powrotu do czasów, gdy bracia Gollobowie wspomagani przez Tony Rickardssona ozłacali Tarnów dwa razy z rzędu.
Rybnik natomiast po krótkotrwałej fecie z pewnością myśli już tylko i wyłącznie o finałowym starciu z Ostrovią. Będzie to niejako rewanż za sezon 2015, kiedy to mocno aspirujący do ekstraligowej promocji ROW, w półfinale Nice 1. Ligi Żużlowej starł się z drużyną prowadzoną wówczas przez Marka Cieślaka. „Zielono – czarni” polegli jednak, kończąc sezon już w sierpniu. Obie ekipy spotkają się we wrześniu już o jeden szczebel wyżej, lecz tylko zwycięzca pary wstąpi w glorii i chwale na tory najlepszej ligi świata. W Rybniku mocno wierzą, że to właśnie podopieczni Piotra Żyty będą świętować pierwszy od szesnastu lat, wywalczony na torze, awans do PGE Ekstraligi. I trudno się dziwić tej wierze, gdyż na chwilę obecną rybniczanie sprawiają wrażenie drużyny kompletnej. Jest lider z prawdziwego zdarzenia, w postaci Kacpra Woryny. Jest Troy Batchelor, który w niczym nie przypomina Australijczyka z końcówki poprzedniego sezonu, i cała rzesza kibiców „zielono – czarnych” z pewnością życzyłaby sobie, by ten stan rzeczy utrzymał się już do końca rozgrywek. Jest Siergiej Łogaczow, który z okrążenia na okrążenie udowadnia, że zakontraktowanie go przez Krzysztofa Mrozka było kolejnym przejawem prezesowskiego „nosa” do żużlowych brylancików.
A skoro o kamieniach szlachetnych mowa, to nie sposób nie wspomnieć o Danielu Bewleyu, który również aspiruje do miana „złotego chłopca”. Brytyjczyk po niemrawym początku rozgrywek, z meczu na mecz uwypukla swoją wartość, dowożąc do mety niezwykle cenne punkty. Jest również Mateusz Szczepaniak, który wspaniale odzwierciedla to, jak przewrotnym sportem potrafi być żużel. Ten sam Szczepaniak w poprzednim sezonie bił się o meczowe powołanie z Arturem Czają – tym samym, którego zabrakło w niedzielę w Rybniku po tarnowskiej stronie. Obecnie nikt nie potrafi i nie chce wyobrazić sobie „zielono – czarnych” szeregów bez wychowanka klubu z Ostrowa Wielkopolskiego. Formacja juniorska „Rekinów” również zasługuje na pochwałę, gdyż przed rozpoczęciem sezonu niewielu stawiało na to, że Przemysław Giera lub Mateusz Tudzież będą w stanie być równorzędnym parterem dla Roberta Chmiela. Progres ten jednak nie byłby możliwy, gdyby nie „herszt” rekiniej bandy – Piotr Żyto. To pod jego okiem wspomniana dwójka poczyniła ogromny krok do przodu, niwelując tym samym największe, przedsezonowe zmartwienie kibiców z Gliwickiej 72. Jaki będzie finał „Zielono – czarnego” dream team’u? Odpowiedzi może udzielić już pierwszy akt finałowej rozgrywki, która będzie miała miejsce ósmego września na torze w Ostrowie Wielkopolskim. Do tego czasu w Rybniku królować będzie melodia intonowana przez najzagorzalszych, rybnickich fanów – „Finał jest nasz!”.
PGG ROW Rybnik: 54 (104)
9. Troy Batchelor (3,3,0,3,0) 9
10. Daniel Bewley (2*,1,3,1,1) 8+1
11. Siergiej Łogaczow (2*,1*,3,2,3) 11+2
12. Mateusz Szczepaniak (3,2,1,1) 7
13. Kacper Woryna (2,3,3,3,2) 13
14. Robert Chmiel (1*,1,0) 2+1
15. Przemysław Giera (2,1*,1) 4+1
Unia Tarnów: 36 (76)
1. Wiktor Kułakow (1,3,D,3,2,1) 10
2. Ernest Koza (0,-,2,2,0) 4
3. Artur Mroczka (0,2,1*,W,-) 3+1
4. Daniel Kaczmarek (1,0,2,0) 3
5. Peter Ljung (3,0,2,2,2,3) 12
6. Mateusz Cierniak (3,0,0,1) 4
7. Dawid Rempała (0,-,0) 0
Bieg po biegu:
1. Batchelor, Bewley, Kułakow, Koza 5:1 (5:1)
2. Cierniak, Giera, Chmiel, Rempała 3:3 (8:4)
3. Szczepaniak, Łogaczow, Kaczmarek, Mroczka 5:1 (13:5)
4. Ljung, Woryna, Giera, Cierniak 3:3 (16:8)
5. Kułakow, Szczepaniak, Łogaczow, Ljung 3:3 (19:11)
6. Woryna, Mroczka, Chmiel, Kaczmarek 4:2 (23:13)
7. Batchelor, Ljung, Bewley, Cierniak 4:2 (27:15)
8. Woryna, Koza, Giera, Kułakow (D) 4:2 (31:17)
9. Bewley, Kaczmarek, Mroczka, Batchelor 3:3 (34:20)
10. Łogaczow, Ljung, Szczepaniak, Rempała 4:2 (38:22)
11. Woryna, Koza, Bewley, Mroczka (W) 4:2 (42:24)
12. Kułakow, Łogaczow, Cierniak, Chmiel 2:4 (44:28)
13. Batchelor, Ljung, Szczepaniak, Kaczmarek 4:2 (48:30)
14. Łogaczow, Kułakow, Bewley, Koza 4:2 (52:32)
15. Ljung, Woryna, Kułakow, Batchelor 2:4 (54:36)
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!