Pierwszym, stałym rezerwowym cyklu Speedway Grand Prix w sezonie 2020 jest Niemiec Martin Smolinski. Zawodnik liczy na to, że uda mu się wystartować w elicie, jednak nie chciałby, aby stało się to kosztem amerykańskiej legendy.
Przypomnijmy, że Martin Smolinski o awans do Speedway Grand Prix 2020 walczył w Challenge'u rozgrywanym w chorwackim Gorican. Tam zabrakło mu jednej wygranej do tego, aby mógł cieszyć się jazdą w elicie. Jednak przez błąd kierownika startu, Niemiec został pozbawiony tej szansy. "Szachownica" oznaczająca zakończenie wyścigu została pokazana po trzecim okrążeniu. Smolinski był wówczas na wyraźnym prowadzeniu. Po weryfikacji, sędzia zdecydował się na powtórkę wyścigu i wówczas Niemiec nie zdobył już punktów.
Smolinski będzie jednak w dalszym ciągu blisko Grand Prix. Jest pierwszym stałym kwalifikowanym rezerwowym. W razie kontuzji któregoś z uczestników, to on pierwszy dostanie szansę startu. – To dla mnie całkiem spora okazja. Z drugiej strony to bardzo trudne wyzwanie być rezerwowym. Trzeba być cały czas gotowym tak, jak stały uczestnik. Jak dostanę szansę, może uda się powtórzyć to, czego dokonałem w Auckland w 2014 roku – mówił Smolinski dla serwisu speedwaygp.com.
Niemiec ma jednak nadzieję, że nie zostanie poproszony o zastąpienie amerykańskiej legendy speedwaya – Grega Hancocka. Popularny "Greg" zrezygnował ze startów w cyklu w 2019 na rzecz pomocy chorej na raka żonie. Amerykanin ma zamiar wrócić do ścigania wiosną tego roku. – Chcę aby Greg wrócił do jazdy. To będzie wspaniałe zobaczyć go znowu na torze. Nie wyobrażam sobie go zastąpić. Ja straciłem mamę chorą na raka w wieku 14 lat. Trzymam kciuki za niego i za żonę Jennie – dodał Martin Smolinski.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!