Oficjalnie już Martin Smolinski zastąpi Grega Hancocka w cyklu Grand Prix 2020. FIM i BSI nie skorzystały z nadarzającej się okazji, by „uszczęśliwić” któregoś z bardziej utytułowanych rezerwowych. I bardzo słusznie.
Martin Smolinski, Mikkel Michelsen, Bartosz Smektała. To do dzisiejszego poranka nazwiska trzech pierwszych rezerwowych cyklu Grand Prix i jednocześnie lista głównych kandydatów do przejęcia stałej „dzikiej karty” po Gregu Hancocku. Były też propozycje bardziej absurdalne, jak Jason Crump, ale nad tym nikt z decydentów z pewnością nie pochylił się na poważnie.
Sporo było w ostatnich dniach głosów, by Amerykanina zastąpił nie pierwszy rezerwowy Smolinski, a Michelsen. Aktualny mistrz Europy jest jednocześnie ostatnim, który nie wywalczył automatycznego awansu do cyklu Grand Prix. Sam Duńczyk nie ukrywał niezadowolenia, a największe poparcie – i nic w tym dziwnego ani złego – znalazł wśród kibiców Motoru Lublin. Sytuacja z Hancockiem miała być okazją, by naprawić niesprawiedliwość wyrządzoną Michelsenowi.
Organizatorzy mistrzostw świata na taki krok się nie zdecydowali i wybrali Martina Smolinskiego. Choć właściwie każdy spodziewał się, że „dzika karta” powędruje do Niemca, komentarze są w sporej części negatywne. Oto wśród piętnastu najlepszych żużlowców świata nagle znalazł się facet, który w zeszłym roku w PGE Ekstralidze zdobył 6 punktów i 3 bonusy w 8 biegach, a na sezon 2020 w ogóle nie podpisał kontraktu w Polsce.
Kiepski pretendent do mistrzostwa świata? Być może. Ale Martin Smolinski to nie jest zawodnik, który „dziką kartę”, a wcześniej rolę rezerwowego znalazł w paczce chipsów. Stoją za nim konkretne argumenty, w tym także wyniki osiągnięte na torze, w eliminacjach do Grand Prix 2020.
„Smoła” wjechał do GP Challenge i zdobył tam siedem punktów, a zatem zabrakło mu trzech, by zająć miejsce gwarantujące bieg dodatkowy o awans. Dokładnie tych trzech, które stracił w wyniku błędu kierownika startu. Niemiec wygrał wyścig siódmy, ale już po fakcie gonitwa została powtórzona, gdyż flaga w czarno-białą szachownicę pojawiła się już po trzecim okrążeniu. Podczas powtórki ten sam kierownik startu do samego momentu podniesienia taśmy chodził wokół Smolinskiego, zdaniem zawodnika rozpraszając go. Niemiec wyjechał z pierwszego łuku, a próbując przebijać się do przodu, zaliczył upadek i został wykluczony.
Mimo dopiero dziewiątego miejsca w Challenge'u „Smoła” był więc tylko o krok od awansu. I zapewne tę sytuację mieli w głowie decydenci, kiedy przyznawali mu rolę pierwszego rezerwowego. A kim jest pierwszy rezerwowy? No właśnie – zawodnikiem, który powinien wskakiwać do obsady cyklu, gdy etatowa piętnastka nie może pojechać. I właśnie to przez cały sezon będzie robić Martin Smolinski. Wyznaczenie teraz kogokolwiek innego jako zastępcy Hancocka byłoby ogromną niekonsekwencją wobec tego, co FIM i BSI same ustaliły cztery miesiące temu. Decyzja, która zapadła dzisiaj, jest najbardziej uczciwa z możliwych.
A co z poziomem sportowym? Jestem spokojny, że Smolinski odstawać nie będzie. Już raz udało mu się awansować do Grand Prix. Przed sezonem 2014 także kibice byli przekonani, że do cyklu dostał się przypadkowy gość do wożenia ogonów. Tymczasem Niemiec już na inaugurację odniósł słynne zwycięstwo w Auckland. W końcowym rozliczeniu pokonał dwóch innych stałych uczestników cyklu, którzy przejechali bez urazów cały sezon. 81 punktów w 12 rundach to średnio niemal 7 oczek na zawody, czyli wynik dużo lepszy, niż w sezonie 2019 osiągnęli Janusz Kołodziej czy (także zastępujący Grega Hancocka!) Robert Lambert.
Została jeszcze kwestia Mikkela Michelsena. Duńczyk będzie teraz pierwszym rezerwowym i moim zdaniem wyjdzie mu to na dobre. Czy tego chcemy, czy też nie, kontuzje są nieodłączną częścią speedwaya – także wśród światowej czołówki. Śmiało można więc założyć, że Michelsen odjedzie połowę albo i więcej rund. Będzie miał sporo czasu, by na własnym przykładzie sprawdzić, jak działa cykl Grand Prix, jednocześnie jadąc bez presji związanej z klasyfikacją generalną. Duńczyk na pewno wyciągnie wnioski i zdobytą wiedzę wykorzysta za rok, może dwa – już jako stały uczestnik.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!