Start sezonu w tym roku bardzo się opóźnia. Postanowiliśmy umilić naszym czytelnikom czas oczekiwania na początek rozgrywek żużlowych, przypominając znakomite spotkania sprzed lat – zarówno z najnowszej historii Ekstraligi, jak i sprzed kilku, a nawet kilkunastu sezonów. W ósmym odcinku serii prezentujemy państwu półfinałowe starcie Cash Broker Stali Gorzów i Betard Sparty Wrocław z 2017 roku.
W sezonie 2016 Betard Sparta Wrocław spadła z podium Drużynowych Mistrzostw Polski. Podopieczni Rafała Dobruckiego w walce o brąz okazali się słabsi od zielonogórskiego Falubazu i rok później chcieli zdobyć wreszcie upragniony tytuł mistrzowski. Szeregi „Spartan” zasilił Andrzej Lebiediew. Stal Gorzów z kolei po rocznej przerwie wróciła na tron. Włodarze gorzowian nie chcieli powtórzyć błędu z 2014 roku i mimo triumfu w lidze zdecydowali się na wzmocnienie składu, co było konieczne ze względu na ukończenie wieku juniora przez Bartosza Zmarzlika, który zastąpił odchodzącego Jepsena Jensena. Ponadto Mateja Žagara zdecydowano się zastąpić Martinem Vaculíkiem. Mistrzowie Polski byli jednym z głównych faworytów do zdobycia kolejnego tytułu.
Zgodnie z oczekiwaniami Stal solidnie rozpoczęła sezon, m.in. wygrywając po znakomitym comebacku na torze we Wrocławiu. „Spartanie” oprócz porażki ze Stalą spisywali się znakomicie. Ekipa z Dolnego Śląska dość niespodziewanie zdołała wywieźć dwa duże punkty meczowe z Leszna, wygrała także w Grudziądzu. Podopieczni Rafała Dobruckiego do samego końca rundy zasadniczej walczyli o pierwsze miejsce w tabeli. Ostatecznie w decydującym starciu przegrali z eKantor.pl Falubazem Zielona Góra, który zajął pierwsze miejsce i Sparta musiała zadowolić się drugą lokatą, tuż przed gorzowianami. Skład play-offów uzupełniła leszczyńska Unia, a między wszystkimi czterema zespołami były zaledwie dwa „oczka” różnicy.
Stal i Sparta zmierzyły się ze sobą w półfinale po raz drugi z rzędu. Sezon wcześniej wrocławianie zostali wręcz rozgromieni przez znakomicie spisującą się Stal, ale w 2017 roku ich szanse na awans do wielkiego finału były zdecydowanie większe, zwłaszcza, że podczas rundy zasadniczej Sparcie udało się zrewanżować za domową porażkę i na stadionie im. Edwarda Jancarza dolnośląska drużyna wygrała 49:41. Pierwszy mecz półfinałowy na nowym Stadionie Olimpijskim potoczył się dla Betard Sparty lepiej niż spotkanie z rundy zasadniczej. Gospodarze zwyciężyli co prawda minimalnie (47:43), ale był to progres względem sezonu właściwego i taki wynik nie przekreślał szans w rewanżu, nawet mimo osłabienia brakiem Maksyma Drabika. Nadmienić należy, że swoje kłopoty mieli również „Stalowcy”. Stanisław Chomski nie mógł liczyć na Nielsa-Kristiana Iversena, którego zastąpił dobry znajomy gorzowian – Linus Sundström.
Kasprzak (czerwony) atakuje Janowskiego (żółty) na ostatnim łuku 3. wyścigu (slajd: nSport+)
Gorzowianie na własnym obiekcie byli faworytami do awansu. Po remisie w pierwszym biegu gospodarze z przytupem rozpoczęli budować swoją przewagę. Pod nieobecność Drabika miejscowi odrobili straty z pierwszego meczu w biegu juniorskim, a następnie kibice mogli obserwować znakomitą jazdę Krzysztofa Kasprzaka. „KK” najpierw minął Lebiediewa, a potem nękał atakami Macieja Janowskiego. Ostatecznie indywidualny wicemistrz świata z 2014 roku zdołał wyprzedzić kapitana przyjezdnych na ostatnim łuku. Bieg wygrał Sundström, a Stal wysunęła się na zdecydowane prowadzenie. Na zakończenie pierwszej serii imponujący szybkością Vaclav Milík rozprawił się bez kłopotów z Bartoszem Zmarzlikiem, ale gorzowianie nadal byli w uprzywilejowanej sytuacji i prowadzili ośmioma „oczkami”.
W piątej gonitwie Kasprzaka i Sundströma przedzielił Tai Woffinden. Mistrz świata do końca atakował tego pierwszego, ale nie zdołał go wyprzedzić. Zmarzlik obronił przewagę gospodarzy. Co więcej, „Stalowcy” nadal zwiększali różnicę. Vaculík i Pawlicki znajdowali się na podwójnym prowadzeniu, ale Milík zdołał wyprzedzić Polaka i druga seria startów zakończyła się wynikiem 27:15. Menadżer Dobrucki zaczął żonglować rezerwami taktycznymi i próbował niwelować stratę do gospodarzy, ale nie było to łatwe zadanie, ponieważ liderzy Stali spisywali się bardzo solidnie. Pierwsze biegowe zwycięstwo wrocławianie odnieśli w ósmej gonitwie, ale chwilę później gorzowianie zrewanżowali się, także 4:2. Bieg po biegu gospodarze zbliżali się do awansu do finału PGE Ekstraligi.
Dróżdż (biały) broni się przed Kasprzakiem (czerwony) (slajd: nSport+)
Sygnał do ataku dał zawodnik, po którym wszyscy najmniej się tego spodziewali. Damian Dróżdż w 12. gonitwie w znakomitym stylu bronił się przed Krzysztofem Kasprzakiem, zabezpieczając jednocześnie Taia Woffindena. Mimo że gorzowianie nadal mogli czuć się dość bezpieczni z ośmioma „oczkami” przewagi, na stadionie zapanowała nerwowa atmosfera. Gorzowskich humorów nie poprawiła także trzynasta gonitwa, w której Woźniak pewnie uporał się z Martinem Vaculíkiem, a przyjezdnym udało odrobić się kolejne punkty i do wyniku dającego awans do finału brakowało im już tylko dwóch „oczek”.
Prawdziwa konsternacja zapanowała w Gorzowie po 14. biegu. Za utrudnianie startu drugie, skutkujące wykluczeniem, ostrzeżenie otrzymał Przemysław Pawlicki. Osamotniony Kasprzak przez pewien czas odpierał ataki Taia Woffindena, ale orbitujący Brytyjczyk na drugim okrążeniu zdołał minąć blondwłosego zawodnika gospodarzy. Takie zakończenie wyścigu oznaczało remis w dwumeczu, który awansem premiował wrocławian. Stal musiała w ostatnim biegu dnia odnieść biegowy triumf.
Pawlicki rusza się na starcie i zostaje wykluczony (slajd: nSport+)
Przed 15. wyścigiem oddech wstrzymali nie tylko kibice w Gorzowie i Wrocławiu, ale także w Lesznie. Unia dwie godziny wcześniej zapewniła sobie awans do finału i czekała na rywala. Emocje były gigantyczne. W pierwszym podejściu do finałowego aktu dramatycznego meczu zawodnicy starli się niezwykle ostro; Milík odbił się od Vaculíka, następnie od Zmarzlika i wyjechał dość szeroko, czym utrudnił jazdę Słowakowi, który nie dał rady utrzymać się na motocyklu. W powtórce Woffinden nadal kontynuował jazdę po szerokiej z poprzedniego wyścigu, a na domiar złego dla gorzowian na to samo zdecydował się Milík. Czech dołączył do klubowego kolegi, a „Spartanie” uciszyli stadion im. Edwarda Jancarza. 45:45 – Sparta w wielkim finale PGE Ekstraligi! Wrocławscy zawodnicy przeskoczyli przez dmuchaną bandę, aby wspólnie z fanami zatracić się w niepohamowanej radości.
Ten mecz można podzielić na dwie części. Pierwsza toczyła się pod dyktando gospodarzy, ale ostatnie pięć wyścigów to 21:9 dla podopiecznych Dobruckiego. Po stronie gospodarzy zawiódł przede wszystkim zdobywca zaledwie 3 punktów w 5 gonitwach, Przemysław Pawlicki. W najważniejszym momencie ciężaru nie unieśli też Vaculík (11), Zmarzlik (10) i Kasprzak (10+1). Sukces wrocławian miał wielu ojców. Choć zawodził Maciej Janowski (2+1), Milík (13+1) i Woźniak (10) godnie zastępowali kapitana. Niekwestionowanym bohaterem był oczywiście Tai Woffinden, który uzyskał łącznie 15 punktów i bonus oraz wygrał trzy z czterech ostatnich wyścigów. Na uwagę zasługuje też postawa Damiana Dróżdża z 12. biegu wieczoru. „Spartanie” mogli skupić się na walce o złote medale. Wrocławska ekipa była żądna rewanżu na Fogo Unii Leszno za finałową porażkę z 2015 roku…
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!