Nicki Pedersen to jeden z najbardziej utytułowanych żużlowców XXI wieku. Duńczyk jest m.in. trzykrotnym indywidualnym mistrzem świata i wielokrotnym medalistą zarówno europejskiego, jak i światowego czempionatu. Nie wszyscy wiedzą jednak, że jedna z dłoni „Powera” od dzieciństwa pozbawiona jest końcówek palców. W jaki sposób do tego doszło?
Cała historia związana z utratą palców przez Nickiego Pedersena wydarzyła się, gdy Duńczyk miał dwa lata. Był to oczywiście nieszczęśliwy wypadek, ale trzykrotny mistrz świata mówi o nim raczej z uśmiechem. – Byłem wtedy głupi (śmiech). Miałem dwa lata. Byłem w warsztacie samochodowym, ale nagle wyszedłem z niego do salonu z autami, który niedawno otworzył tata. Był tam Citroen 2CV. Żeby go odpalić, musiałem przekręcić kluczyk i nacisnąć przycisk. Zrobiłem to i wjechałem w busa. Oczywiście nie to ucięło mi palce. Moja mama wyciągnęła mnie ze samochodu i zaprowadziła do warsztatu. Jakieś 10 minut później byłem obok maszyny do zmiany opon. Nie było tam żadnych zabezpieczeń, włożyłem do niej rękę i również tym razem nacisnąłem przycisk. Trzy haki ruszyły i obcięły mi palec wskazujący oraz środkowy. Zacząłem strasznie krzyczeć, ale na szczęście tego nie pamiętam – opowiadał Pedersen, który był gościem Speedway Chat Show.
Palce być może dałoby się uratować, jednak podjęto wówczas złą decyzję. – To było w 1979 roku. Moja mama sądziła, że musi włożyć odcięte końcówki palców do ciepła, a właściwie to należało je włożyć do lodu, do bardzo zimnej wody. Kiedy przyjechała karetka, to ratownicy włożyli palce do lodowatej wody, lecz one zaczynały się już robić czarne i nie udało się ich uratować. Lekarze zrobili, co mogli, ale było za późno – mówił Pedersen. – Później przez pół roku nie mogłem używać tej dłoni, a prawdopodobnie byłem praworęczny, więc gdy zacząłem używać zdrowej kończyny, to wyrobiłem taką wprawę, że teraz jestem leworęczny. Jeśli musisz coś zrobić, to wszystko jest możliwe – wspominał 43-latek.
Pedersen korzysta ze spersonalizowanego sprzętu. – Mam oczywiście specjalne rękawice, bo irytujące byłoby zakładanie tradycyjnych. Co roku przystosowuje moje rękawiczki do dłoni. Są one dużo przyjemniejsze dla mnie, bo denerwujące byłyby luźne i odstające końcówki od dwóch palców – mówił Duńczyk, który zaznaczył jasno, że jego kontuzja nie sprawia, że czuje się gorzej. – Nigdy nie miałem z tym żadnego problemu i miałem do tego dystans. Ma to jednak jedną dość ważną konsekwencję – dwa ucięte palce normalnie leżałyby na manetce, więc muszę mieć mocnego kciuka. Gdybym nie był wystarczająco silny, to mogłoby to powodować problemy podczas jazdy – zaznaczył Duńczyk.
Pełną rozmowę z trzykrotnym indywidualnym mistrzem świata można znaleźć TUTAJ.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!