Podobno w polskim żużlu mają wprowadzić kolejny ciekawy przepis. Mowa o procedurze startowej. Wedle nowego pomysłu zawodnik, który wjedzie w taśmę lub jej dotknie, a zostanie sprowokowany przez rywala, nie będzie wykluczany, a „po uszach” dostanie prowokator...
Pomysł interesujący i każdy może się do niego odnieść na swój sposób. Z jednej strony rozumiem ideę i chęci, aby pracować nad ulepszeniem procedury startowej, ale z drugiej strony dochodzę do wniosku, że idziemy cały czas w złą stronę.
Od zawsze powtarzałem, że absolutną przesadą jest karanie zawodnika za drgnięcie pod taśmą, ponieważ człowiek to nie maszyna, a wobec niesamowitego napięcia i adrenaliny, niezmiernie ciężko jest wytrzymać w bezruchu kilka sekund. Bywały kuriozalne przypadki, że żużlowiec był ostrzegany za utrudnianie procedury startowej, bo dosłownie drgnął pod taśmą. Czy faktycznie przeszkadzał? I co dalej? Karanie za mrugnięcie okiem?
–> LESZEK DEMSKI O ZMIANACH W PROCEDURZE STARTOWEJ
Nawet jeden z najlepszych obecnie polskich sędziów przyznał mi kiedyś, że z ciężkim żalem musi karać zawodników za tego typu „przewinienia”, ale nie ma wyjścia, bo taki jest regulamin. I tutaj mała dygresja z mojej strony – nie miejmy pretensji do arbitrów, którzy muszą po prostu egzekwować obowiązujące przepisy. W wielu przypadkach, gdyby to od nich zależało, nie karaliby zawodników za minimalne ruchy pod taśmą.
Oglądając czasami archiwalne mecze żużlowe można jedynie zauważyć do jakich kolosalnych różnic doszło w procedurze startowej. I już nawet nie ma sensu cofać się do czasów, kiedy zawodnicy mogli odbijać się od taśmy. Kilkanaście lat temu nikt nie był karany za drganie pod taśmą, a prowokacje pod taśmą były elementem gry, bo przecież sport to przede wszystkim człowiek, a w drugiej kolejności maszyna. Wygrywa ten, który jest sprytniejszy i odporniejszy na stres. Dotyczyło to także „wstrzeliwania” się w start. Andreas Jonsson wielokrotnie był karany za refleks…
Wracając do obecnych realiów, nowym przepisem ma być brak wykluczenia żużlowca, kiedy ten dotknie taśmy po prowokacji rywala. Wydaje mi się, że w ten sposób chcemy zabić jeden z ostatnich czynników ludzkich, jaki jest w speedwayu. Bo przecież cwaniactwo i prowokacje to też część sportu, podobnie jak w innych dyscyplinach. A my chcemy, żeby żużlowcy byli niczym maszyny – bez emocji, bez uczuć, zimni i bezkompromisowi.
Jeżeli żużlowiec daje się sprowokować przez rywala, to – jakkolwiek brutalnie to brzmi – jego problem. Nikt przecież nie karze żużlowcowi patrzeć w stronę przeciwnika, czyli na zamek maszyny startowej. Jeżeli zawodnik boi się, że zostanie sprowokowany, zawsze może przecież patrzeć do przodu. A co jeżeli zawodnik odwróci się w drugą stronę i spojrzy np. na kolegę z zespołu? Wówczas będzie mógł powiedzieć, że został sprowokowany przez zawodnika, z którym startuje w parze…
–> PIOTR SZYMAŃSKI O USTALENIACH DOTYCZĄCYCH STARTÓW
Inna sprawa, to jak określić „prowokację”? O ile wyraźny ruch jest zauważalny, to co w przypadku, kiedy żużlowiec wjedzie w taśmę i powie, że został sprowokowany przez rywala, bo tamten minimalnie drgnął? W powtórce faktycznie okaże się, że doszło do minimalnego poruszenia się, ale pytanie czy faktycznie to był powód wjechania w taśmę przez rywala?
Już nawet nie chcę mówić o sytuacji, w której mało doświadczony junior zostanie rzekomo sprowokowany przez lidera drużyny przeciwnej. Będzie wówczas dochodziło do kuriozalnych sytuacji i prób wymuszenia na arbitrach wykluczenia mocnych ogniw rywala.
Wspomniany przez mnie „czynnik ludzki” to jeden z tych powodów, dla których chcemy oglądać sport. Bo dzięki niemu wiemy, że sportowcy to też ludzie, też popełniający błędy i dający się sprowokować lub ulegać emocjom. Nie zabierajmy tego żużlowi, którego nie lubię porównywać do piłki nożnej, ale to trochę tak, jakby piłkarz miał pretensje do sędziego, że rywal oszukał go, bo ten wpadł w pułapkę ofsajdową…
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!