Żużel to sport, który od zawodnika wymaga bardzo dużo. To nieustanna praca nad samym sobą. Wiele wyrzeczeń i godzin spędzonych w warsztacie. Janusz Kołodziej w rozmowie z korespondentką portalu speedwaynews.pl, Paulina Wiśniewską, opowiedział o kulisach tego świata, ale również o formacji juniorskiej FOGO Unii Leszno i o tym, co poleca obejrzeć na Netflixie i który zawodnik jest dla niego niesamowity.
– Paulina Wiśniewska (speedwaynews.pl): – Postawa eWinner Apatora Toruń Was zaskoczyła?
– Janusz Kołodziej (FOGO Unia Leszno): – Nikt nie przypuszczał, że to będą łatwe zawody. W PGE Ekstralidze nigdy nie jest łatwo. Wydaje mi się, że to bardziej my się pogubiliśmy na początku i nie do końca dobrze odczytaliśmy tor. Toruń zrobił to idealnie i dlatego chłopaki dobrze zaczęli.
– Po stronie FOGO Unii Leszno brakowało punktów juniorów. To może być Wasz słaby punkt, który wykorzystają rywale w tym sezonie?
– Chłopaki są jeszcze młodzi. Wszystko jest przed nimi. Wydaje mi się, że bardzo się starają i robią wszystko, by ich postawa była jak najlepsza. Te pierwsze spotkania są dla nich trudne, bo jednak to są ich pierwsze mecze w PGE Ekstralidze. Mogą odczuwać jeszcze pewnego rodzaju stres chcąc się do tego wszystkiego dopasować. Trzeba dać im troszkę czasu i nie ma co im tego stresu narzucać. Myśląc w ten sposób będziemy na nich narzucać ten stres, a oni się będą po prostu wtedy spinać. Z czasem to się na pewno wszystko poukłada i będzie inaczej.
– Czyli uważa Pan, że problem tkwi w tym, że są po prostu młodzi i potrzebują jeszcze objechania?
– Tak tak i na pewno więcej luzu. Chodzi o to, że brakuje im jeszcze doświadczenia. Wiadomo, że każdego złapie nagle stres, gdy nagle zacznie jeździć w PGE Ekstralidze. Nie ma wcześniej tej telewizji i wywiadów, a tutaj są i łapie ten stres. Wiemy też, że chcą się pokazać z jak najlepszej strony i to wszystko na pewno im nie pomaga. Dajmy im trochę czasu, możliwości i rozjechania. Być może nie wszystko jeszcze mają dobrze ustawione ze sprzętem. To początek sezonu, więc na spokojnie.
– Podczas spotkanie z eWinner Apatorem Toruń imponował Pan szybkością i rewelacyjnym doborem ścieżek. Zdradzi nam Pan sekret i kulisy takiej formy?
– Jakbym znał sekret to nawet nie mógłbym powiedzieć, bo to początek sezonu, a też dużo pracuje nad tym, aby odkryć te swoje możliwości. Broń Boże nie chciałbym ich zdradzać za darmo, bo to za dużo mnie kosztuje siły, energii i pracy. Pracuje od rana do wieczora bardzo intensywnie. Teraz się cieszę, że to wszystko się opłacało, bo bywały momenty, że wieczorami człowiek już miał dość. Niektórzy, że tak powiem, patrzyli na mnie jak na wariata, że za bardzo się skupiam na niektórych rzeczach. Teraz to się potwierdza, że warto mieć swoje zdanie, pilnować tego i dążyć do celu.
– Odczytał Pan w takim razie tor od razu i dopasował sprzęt, a może chodzi o coś innego?
– Ciężko mi powiedzieć. Miałem kilka takich sytuacji, że gdybym miał otwartą drogę do wyprzedzania lub ataku to bym to zrobił. Byłem momentami jednak zamknięty i było trudniej. Traciłem na dystansie. Generalnie wydaje mi się, że wszystko pasowało. Każdy tor jest inny. Każdy dzień jest inny i warunki na torze również, więc na tym polega cały speedway.
– W swoim sprzęcie miał Pan tyrystor. Jak to wpłynęło na Pana jazdę w tym spotkaniu?
– Tak tak. To generalnie nie tylko ja stosuję, lecz kilku zawodników nawet. To po prostu układ zapłonowy, który daje prąd z własnego zasilania. Ja już w poprzednim roku na tym jeździłem, a nawet dwa lata temu, ale teraz wiadomo, że jak się lepiej punktuje to każdy zaczyna o tym mówić. W momencie, gdy mi nie szło nikt nie zwrócił na to uwagi.
– Dokonał Pan innych zmian w sprzęcie na ten sezon?
– Tak tak. Ogromną pracę włożyłem w to, aby jak najlepiej się przygotować. Był to dla mnie mega trudny okres, bo serio pracowałem od rana do wieczora. Wchodziłem tylko poćwiczyć, zjeść i spać, a od rana znów na warsztat. Momentami to już wymiotować się chciało, ale generalnie chodziło też o to, że chciałem się jak najlepiej przygotować. Jestem zawodnikiem, który uważa, że jak już coś robić to bardzo dokładnie. Nie lubię jak się robi coś byle jak. Jak sobie coś założe to wolę siedzieć, aż tego nie zrobię. Przy okazji jak się przygotowuje sprzęt to się robi wszystko razy 3, bo mam 3 motocykle. Dużo pracy włożyłem w to, aby coś pozmieniać, popracować, ale również pracować nad sobą. Było mega intensywnie. Cieszę się, że teraz jest taki moment, że mogę sobie usiąść i troszkę odpocząć, bo jednak zimą wykonałem większość pracy. Oczywiście cały czas pracuję nad sobą, bo uważam, że jednak daleko mi do czegoś dobrego. Licho nie śpi, a jeśli się nie rozwijamy to się cofamy. Wystarczy sobie Formułę 1 obejrzeć. Na netflixie jest nawet serial, który opowiada, że jeśli się nie rozwijamy to się cały czas cofamy i tam przede wszystkim widać ten rozwój.
– Czy to pewnego rodzaju wskazówka lub motto dla Pana?
– Tak, to jest dla mnie mega fajna wskazówka, która pokazuje, że cały czas nad wszystkim trzeba pracować.
– Rozumiem, że w takim razie oglądał Pan serial o Formule 1 na Netflixie i poleca?
– Oczywiście, że tak. Kibicuję też bardzo sportom motorowym. Zima jest dla mnie ciężka, bo motorsport zazwyczaj wtedy stoi. Nic się nie dzieje. Rajdów nie ma, Formuły 1 nie ma, GP to samo, więc ciężki okres dla zawodnika, który nie może się gdzieś “wypocić” na torze. Jedyne, co zostaje to oglądanie powtórek. Całe szczęście była praca w warsztacie i jakoś przeżyłem ten okres. Teraz można cieszyć oko różnymi sportami i kibicować. Ja też w tym może jakoś mocno nie siedzę aż tak, ale Lewis Hamilton jest na pewno mega wyjątkowym człowiekiem. To, co wyrabia na torze jest niesamowite. Potrafić się tak skupić, wszystko połączyć i wyjść z niejednej opresji to nie każdy potrafi. To nie jest zawodnik, który skacze z teamu do teamu, bo przecież w mercedesie jeździ wiele lat. Kiedyś im tak świetnie nie szło, a i tak cały czas był tam. Widać jak takie sytuacje się opłacają i pokazuje, że jak wierzymy w to, że nasz team się rozwinie to możemy daleko zajść.
– Wracając do żużla i pracy w teamach, zespołach to na torze tworzy Pan udany duet z Emilem Sajfutdinowem. Jak wygląda Wasza współpraca?
– Przede wszystkim Emil jest mega dobrym zawodnikiem. Zazwyczaj on wygrywa i nie ma co się czarować, że wtedy trzeba go gonić. Chyba to tutaj tkwi sekret właśnie. Z Emilem też właściwie nie musimy za dużo rozmawiać podczas meczów. Rozumiemy się świetnie, oglądamy się za sobą, a przed wyścigiem przybijamy sobie żółwika i po prostu jesteśmy w tym razem. Jedziemy razem i wydaje mi się, że to wiele razy nam pomogło. Trzeba to też powiedzieć, że poza torem mamy często integrację i rozmawiamy wtedy dużo. Przerabiamy wiele rzeczy i też mamy swoje pasje. Emil też jest wielki fanem Formuły 1. Ma nawet w domu symulator i jeździ na nim, więc też fajna ciekawa sprawa.
– Jak Pan oceni układ sił w PGE Ekstralidze w nowym sezonie?
– Ciężko mi właściwie coś powiedzieć, bo nie śledzę tego aż tak. Czasami zerknę okiem na mecze, bo chce wiedzieć czego się spodziewać w następnym spotkaniu. Nawet nie wiem, na którym miejscu obecnie w tabeli jesteśmy. Kto prowadzi, a kto jest ostatni serio nie wiem. Myślę, że sezon będzie ciekawy. Żużel jest totalnie nieprzewidywalny, bo nikt nie wie w jakiej formie będzie i co w tym roku będzie na topie. Nawet widzowie mają ciężko to określić, ale to jest fajne.
– Sezon się rozkręca, a więc zapytam jakie cele ma Pan na nowy sezon?
– Nie mam jasno określonego celu na ten sezon, że musi być to i to. Staram się cały czas rozwijać i iść do przodu, bo uczymy się całe życie.
źródło: inf.własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!