Po przegranym meczu z osłabioną drużyną Betard Sparty Wrocław morale w Get Well Toruń zdecydowanie opadły. Menadżer gości Jacek Frątczak nie ukrywał niezadowolenia.
Jacek Frątczak, menadżer drużyny Get Well Toruń, ma przed sobą trudne wyzwanie, bo jego ekipa ewidentnie w tym roku sobie nie radzi. Jest to jedyna drużyna, która jeszcze nie zdobyła punktów w tym sezonie PGE Ekstraligi. – Jeden zawodnik ciągnął wynik. Jechał fantastycznie. Nie przeszkadzał mu tor ani ustawienia motocykla. Jack Holder też sobie radził. Jechał na tej samej jednostce co w ubiegłym roku. Zabrakło jeszcze jednego zawodnika, który wygrywałby biegi – powiedział Jacek Frątczak o beznadziejnej sytuacji swojej drużyny we Wrocławiu.
Po zawodach żużlowcy przez długi czas pozostali w parku maszyn w celu omówienia tego, co się stało. – Trzeba na gorąco podsumować pewne rzeczy i przede wszystkim pomyśleć, co dalej. Skoro Jason potrafił być królem wrocławskiego toru, to znaczy, że wnioski z próby toru były prawidłowo wyciągnięte. Jack też od razu był bardzo szybki i walczył jak lew – komenował menadżer drużyny Get Well Toruń.
W składzie Get Well Toruń nie było czym łatać dziur. Zawodnicy, którzy powinni przodować często walczyli o jeden punkt i to wcale nie z łatwością. – Mamy problem z juniorami, którzy nie dodają żadnych punktów. Powinniśmy też oczekiwać lepszego Nielsena Kristiana Iversena. Podczas Grand Prix w Warszawie zaliczył świetny występ, a rok temu we Wrocławiu przywiózł 14 punktów. Dwa pierwsze biegi Chrisa Holdera też stracone, mimo że nie był najwolniejszy. Gdzieś się zawodnicy stuknęli, gdzieś się wywieźli i tak się stało – oceniał dyspozycję swoich zawodników Jacek Frątczak.
Trudno powiedzieć, co najbardziej przeszkadzało zawodnikom podczas spotkania we Wrocławiu. Czy tor aż tak ich zaskoczył, czy to raczej kwestia atmosfery w drużynie? – Wydawało się, że tor będzie nosił po całej szerokości, ale nie był jak rok temu. Była jedna linia do jazdy. Kto wyjechał poza ten pas, w zasadzie mógł się pożegnać z dalszą walką – powiedział na temat przygotowania toru menadżer drużyny z Torunia.
Oddzielną kwestią jest też sytuacja Norberta Kościucha, który został odsunięty od startów po pierwszym swoim biegu, w którym przywiózł jeden punkt z bonusem. – Norbert musi zrozumieć jedną rzecz. Ja nie mogę ulegać presji mediów, opinii publicznej, czy kibiców. Jeśli zawodnik dostaje próbę toru i na tej próbie toru rozkręca mu się sprzęgło, to mamy stracony wyjazd. A dostał tę próbę toru tylko dlatego, że nigdy nie jeździł we Wrocławiu. W pierwszym biegu nie zrobił nic złego, ale nie było ewidentnie u niego dobrego startu ani prędkości. Trzeba też powiedzieć, że nie byłem zachwycony jazdą Norberta. On, jak i Jakub Jamróg, byli bardzo wolni w tym wyścigu. Mecz zaczął odjeżdżać. Rune Holta miał bardzo dobry start, więc trudno było go odsunąć, a w którymś momencie musiałem uruchomić Jacka Holdera – uzasadniał swoją decyzję Jacek Frątczak w odpowiedzi na krytykę ze strony Norberta Kościucha, który przed kamerami zdecydowanie wyraził swoje zawiedzenie obrotem sprawy w toruńskim zespole.
– Miałem bardzo dużo znaków zapytania. Trzeba mieć jakiś plan, ale też patrzeć na to, jak się zmienia sytuacja, co się dzieje ze sprzętem zawodników. Chris nie był wcale wolny, stąd uruchomienie Chrisa. Można było wstawić od razu Jasona i nie byłoby problemu, ale zawsze te największe działa trzyma się gdzieś na później – wyjaśnił swoją taktykę działania Jacek Frątczak. – W tych zawodach za długo czekałem z Jackiem, a z kolei w poprzednich meczach uruchomienie rezerwy było za szybko. Natomiast w którymś momencie trzeba tą decyzję podjąć – dodał.
Z pewnością Get Well Toruń musi coś zmienić w swojej drużynie, bo aktualna sytuacja wydaje się patowa. Po czterech meczach brak punktów niczego dobrego nie wróży. – Jestem ostatni, który nie będzie wiedział, co ma zrobić. Mówiąc wprost, do niczego przyspawany nie jestem. Nie spodziewałem się takiego spotkania. Ja na motocykl nie wsiądę za nikogo. Jeśli ktoś nie robi punktów, jest to moja wina, a jak ktoś zdobywa punkty, to już nie jest to moja zasługa? Ja dzisiaj żałuję tylko jednej rzeczy – że nie uruchomiłem Jacka Holdera od pierwszego biegu. Ale gdybym to zrobił, a my byśmy przegrali, to byłyby kolejne argumenty, że ktoś nie pojechał, a mógł. Tutaj nie ma miejsca na błędy. Ja wiem, że Norbert się denerwuje, ale on wie, na co się pisał – nie pozostawił żadnych złudzeń trener Jacek Frątczak.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!