Co może zdziałać „grupa sympatyków” pewnego sportu, na kogo stawiał zarząd RzTŻ-u w głosowaniu na kapitana drużyny oraz kto może przeszkodzić drużynie w osiągnięciu sukcesu? Na te pytania odpowiada Jan Madej – prezes Rzeszowskiego Towarzystwa Żużlowego.
Aleksandra Rojek (speedwaynews.pl): – Utworzenie nowego podmiotu, jakim jest Rzeszowskie Towarzystwo Żużlowe, nie było łatwe. Co zatem skłoniło was do założenia nowego klubu w Rzeszowie?
Jan Madej (prezes RzTŻ): – Grupa sympatyków żużla, do których się zaliczam, mniej więcej rok temu, a dokładnie w grudniu 2018 roku, po otrzymaniu informacji, że klub z Rzeszowa nie otrzymał licencji, podjęła starania, aby nie zapomniano o tej dyscyplinie w naszym mieście. Niestety, nasza inicjatywa nie przyniosła oczekiwanych skutków. Następnie, ja wraz z grupą innych osób, próbowaliśmy na przestrzeni marca i maja podjąć te same kroki i to również się nie udało. Wreszcie, po wspólnym połączeniu sił obu grup, udało się nam stworzyć to, co dzisiaj nazywamy Rzeszowskim Towarzystwem Żużlowym, które podjęło wysiłki, aby żużel w Rzeszowie nadal był, a sympatycy tego sportu mogli obserwować zmaganiem na torze w Rzeszowie.
– Czyli pierwsze zawody, jakie zostały przez was zorganizowane, czyli Puchar Prezydenta Rzeszowa, miał zachęcić kibiców do przychodzenia na stadion oraz zrobić dobrą reklamę?
– W zasadzie można tak powiedzieć, jednak miał to być bardziej sprawdzian organizacyjny tego zespołu ludzi, czy uda się nam to w ogóle zorganizować. Jak widać, po niespełna dwóch tygodniach od zarejestrowania naszego stowarzyszenia, zorganizowaliśmy turniej oraz wypłaciliśmy wszystkie zobowiązania wobec uczestników, podmiotów, które z nami współpracowały w organizacji. Na tej podstawie podjęliśmy dalsze decyzje, aby zgłosić drużynę do rozgrywek.
– Patrząc na drużynę na tzw. „papierze”, można już ocenić jej potencjał, to znaczy patrząc przykładowo pod kątem średnich biegopunktowych zawodników. Zatem jakie są cele dla Rzeszowskiego Towarzystwa Żużlowego? Czy to będzie walka o przetrwanie czy jednak o wysokie miejsce w tabeli?
– Odpowiadając na to pytanie, trzeba sobie postawić jeszcze dwa dodatkowe: czy udało się nam zbudować drużynę na miarę naszych możliwości finansowych? Tak. Czy w ocenie ekspertów czy tez znawców tego sportu to drużyna, ma potencjał? Ja twierdzę, że tak słyszę takie głosy. Natomiast jeśli chodzi o cele, to nie stawialiśmy ich sobie zbyt wygórowanych, aby walczyć o play-off i tak dalej. Jednak z tego co obserwujemy i co widzimy na tle innych drużyn śmiem twierdzić, że mamy szanse znaleźć się w pierwszej czwórce. Nie jest to zbyt wielkie osiągnięcie, patrząc na to, że w lidze jeździ sześć drużyn, natomiast na możliwości RzTŻ-u sądzę, że będzie to dobry wynik.
Jednym z kandydatów do roli lidera RzTŻ w sezonie 2020 jest Duńczyk Patrick Hansen
– Zatem może pan ma jakieś swoje opinie na temat kto może być największym rywalem dla rzeszowskiej drużyny? Która drużyna jest według pana najmocniejsza?
– Takie drużyny są co najmniej dwie. Mam tu na myśli Krosno, które jest bardzo nakręcone na wynik, aby wejść do play-off. Na pewno w rozgrywkach liczy się również Opole. Nie wykluczam pozostałych rywali oraz faktu, że możemy się na nich „potknąć”, ale będziemy walczyć o dobry wynik.
– Kibice za pomocą głosowania na prezentacji wybrali kapitana drużyny, którym został Patryk Rolnicki. Więc jakie według pana ma za zadanie kapitan oraz czy Patryk się sprawdzi w jego roli?
– Mnie zaskoczył ten wybór. Myślałem, że głosami kibiców kapitanem zostanie nasz wychowanek, Dawid Stachyra. Okazało się, że się myliłem. Jakie zadanie ma kapitan? Powiem szczerze, że jako zarządzający drużyną, nie miałem wcześniej z tym do czynienia, więc nie znam tego sportu „od kuchni”. Trudno mi jednak ocenić, czy Patryk sobie z tym poradzi. Jest to na pewno ambitny zawodnik, perspektywiczny, który raczej nie zawiedzie.
– Stawiał pan na Dawida Stachyrę dlatego, że jest wychowankiem i myślał pan, że kibice go wybiorą z sentymentu?
– Raczej tak.
– Zawodnicy odbyli tygodniowe przygotowanie do sezonu w Arłamowie. Na czym ono dokładnie polegało? Były to ćwiczenia ogólnorozwojowe czy bardziej sprawdzenie kondycji fizycznej zawodników przez trenera?
– Bartosz Mucha zajmował się przygotowaniem fizycznym zawodników. Z tego, co mówią sami zawodnicy oraz osoby, które obserwowały ich przygotowania, nie był to stracony czas. Myślę, że przepracowali go uczciwie, a to, co osiągnęli dzięki tym ćwiczeniom, przyniesie oczekiwane przez nas korzyści.
– Czy potrafi pan teraz ocenić jaka atmosfera panuje teraz w drużynie? Jak wiadomo, jeśli nie ma tak zwanego „team spirit” oraz jeśli zawodnicy nie są ze sobą zżyci czy też nie mają dobrego kontaktu, to nie będzie również wyników na torze. Jak pan to widzi?
– Myślę, że jest „team spirit”. Po minach i wypowiedziach zawodników zagranicznych, jak i naszych krajowych, takie można odnieść wrażenie.
Wilki i Kolejarz to faworyci drugoligowych rozgrywek. RzTŻ jednak nie stoi na straconej pozycji z teoretycznie silniejszymi rywalami
– Stanisław Burza, który związał się z RzTŻ-em kontraktem warszawskim, był przypisywany do klubu z Lublina jako trener młodych zawodników. Ostatecznie jednak zdecydował się na Rzeszów. Planuje on związać swoją przyszłość z lubelską młodzieżą czy jednak będzie walczył o miejsce w składzie?
Mamy ze Stanisławem Burzą układ, że w razie potrzeby wsiada na motocykl i jeździ w sobotę lub niedzielę w naszych barwach. Natomiast jeśli chodzi o jego rolę w Lublinie – proszę spytać jego.
– Dziękuję bardzo za rozmowę i poświęcony czas.
– Dziękuję również.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!