Pięć punktów w pięciu startach – to dorobek Daniela Kaczmarka w starciu Unii Tarnów z Orłem Łódź. Zawodnikowi nadal czegoś brakuje, potrafi bowiem zacząć mecz od ostatniego miejsca, by chwilę później wygrać. W meczu z łodzianami dodatkowo wjechał on w taśmę, co jednak miało „drugie dno”.
Po pierwszym, przegranym biegu, nasz rozmówca w kolejnym zwyciężył. W dwóch następnych, dwukrotnie przyjechał na 3. pozycji. W biegu nominowanym został wykluczony za dotknięcie taśmy, jednak ta sytuacja nie była tak jednoznaczna, jak się wszystkim wydawało. – Brakuje mi tego początku spotkania. Chciałbym zaczynać z przytupem. Trzeba to po prostu zmienić i tyle. W ostatnim biegu zrobiłem taśmę, ale wcześniej zdefektował mi motocykl. Tak naprawdę stało się to 3 lub 4 sekundy przed biegiem. Nie miałem szans, żeby go już zmienić, czy spróbować odpalić ponownie. Wjechałem w taśmę, żeby Mateusz mógł za mnie jechać – dla dobra drużyny. Wiadomo, że wtedy zawsze są większe szanse. Fajnie, że on dowiózł tę „jedynkę” w czternastym biegu – mówił o zaistniałej sytuacji, Daniel Kaczmarek.
Zawodnik zrobił zatem coś, o czym nie każdy pamięta, gdy defektuje mu maszyna. Niekiedy ktoś odruchowo, nawet przy marginalnym, dostępnym czasie, próbować cofać motocykl i go zmieniać. Tutaj jednak zachowane zostały zimna krew i zdrowy rozsądek. – Starałem się myśleć o dobru drużyny, bo wiedziałem, że potrzebowaliśmy remisu 3:3 w czternastym biegu. To gwarantowało nam zwycięstwo. Tak skończył się ten bieg. Całe szczęście, że miało to taki, a nie inny finał, bo gdyby motocykl zdefektował mi później, po starcie, to już nie miałbym co zrobić. Mogło się to stać jedynie wcześniej, wówczas mógłbym go podmienić. Wydaje mi się, że w danej chwili to było jedyne i najlepsze wyjście z tego wszystkiego – słusznie zaznaczył.
Tarnowianie po raz pierwszy w tym sezonie mieli szansę na przedmeczowy trening, przeprowadzony w warunkach bardzo zbliżonych do meczowych. Wcześniej przed pojedynkami z Lokomotivem i Arged Malesa TŻ Ostrovią mniej lub bardziej utrudniały to warunki atmosferyczne. – Tor był praktycznie taki sam, jak na piątkowym treningu. W pierwszej lidze jednak wszyscy są mocni. Nie ma słabych drużyn, wszyscy mają dobrych zawodników. Tak wyglądał Orzeł łódź, Daugavpils również, gdy do nas przyjechało – obojętne, jaka drużyna. My na wyjeździe też pokazaliśmy siłę, gdy jechaliśmy z Gdańskiem, w Rybniku również „szarpaliśmy” do końca. Wydaje mi się, że wszystkie mecze takie będą, nieważne, kto przyjedzie. Nie spotkamy się raczej z wynikami 60:30, tak przynajmniej uważam. Chyba, że drużyna przyjezdnych naprawdę mocno pomyli się z ustawieniami i będą dosyć długo błądzić – dodał.
Na pięć spotkań w zasadzie tylko to z Orłem i wyjazdowe ze Zdunek Wybrzeżem (wygrane 50:40) były odjechane w słonecznych warunkach. Jak widać tarnowskie „Jaskółki” latają wysoko głównie w takich okolicznościach. Być może słońce jest im zatem tak potrzebne, jak kani deszcz. O tym, czy ta zależność ma znaczenie, przekonamy się w kolejnych pojedynkach. – Potrzebujemy tego słońca, bo wtedy możemy przygotować się optymalnie. Trener z toromistrzami mogą zrobić tor, tak jak chcą. Wiemy, że gdy pada deszcz, to jest to utrudnione. Nie można przygotować tego tak, jakbyśmy chcieli, bo mecz jest wówczas zagrożony. Pojawiają się komisarze. Trzeba jednak jechać w takich warunkach, jakie są i tyle – podkreślił.
Na koniec zapytaliśmy wychowanka leszczyńskich „Byków” o następny mecz ligowy. Z powodu nieparzystej liczby drużyn, Unię czekają teraz dwa tygodnie nominalnej przerwy. Po niej nadejdzie czas na następny mecz w Jaskółczym Gnieździe, do którego zawita Car Gwarant Start Gniezno. Gospodarze będą faworytami, jednak w sporcie wszystko się może zdarzyć. – Teoretycznie Gniezno jest słabsze (w momencie rozmowy na ostatnim miejscu w tabeli Nice 1. Ligi Żużlowej – przyp. red.), ale przed sezonem Daugavpils też było spisywane na straty. Zespół ten potrafił jednak w niektórych meczach pokazać „pazur”. Szkoda, że ta przerwa będzie taka długa. Odwołano nam wcześniej dwa mecze, dopiero teraz jechaliśmy w lidze. Żałuję, że jest w niej siedem drużyn, a nie osiem, ale tak ruszył ten sezon i teraz już nic nie zmienimy – podsumował rozmowę z portalem speedwaynews.pl, Daniel Kaczmarek.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!