Dla Madsa Hansena, kończący się sezon był całkiem udany. Na polskich torach notował on dobre występy w barwach OK Bedmet Kolejarza Opole, a na arenie międzynarodowej dwukrotnie stawał na trzecim stopniu podium – w finałach Indywidualnego Pucharu Europy Juniorów do lat 19 oraz Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów.
Ten ostatni turniej odbył się 31 sierpnia w ukraińskim Równem. Rywalizację zakończył on wówczas z 11 punktami, a o złoty medal „bili się” – mający na kontach tylko „oczko” więcej – Wiktor Lampart i Roman Lachbaum. – Uważam, że miałem całkiem dobry dzień. Potrzebowałem tylko jednego punktu więcej, aby walczyć z pozostałą dwójką w biegu dodatkowym. Jest mały niedosyt z tego powodu, jednak ogólnie cieszę się, że udało mi się zająć to trzecie miejsce – mówił, o swoim występie w Równem, Mads Hansen.
Widać było, że tor w drugiej fazie zawodów nie był sprzymierzeńcem dla rywalizujących na nim. Przez to zarządzono bardziej intensywne kosmetyki toru, łącznie z ubijaniem go przez dodatkowe samochody. Ostatecznie pozwoliło to dokończyć zmagania bez większych kłopotów. – Podczas pierwszych ośmiu biegów tor zachowywał się, jak na piątkowym treningu. Później jednak porobiły się na nim dziurki i koleiny. Nieco trudno było się wówczas ścigać. Ogólnie tor po korekcie był jednak w porządku. Kibice byli raczej zadowoleni, miło było cieszyć się z nimi po zawodach. To był dla mnie udany dzień – podkreślił.
W ostatnim biegu serii zasadniczej, nasz rozmówca upadł na tor. W tym wypadku jednak nic mu się nie stało, ale w powtórce przegrał z Daniiłem Kołodinskim, który nie odegrał kluczowej roli w turnieju. Gdyby nie ta strata, to być może walczyłby on ze wspomnianymi rywalami z Polski i Rosji o złoty krążek IMEJ. – Byłem nieco rozczarowany tym ostatnim biegiem, jednak w tym miejscu musisz wygrać start, aby zdobyć trzy punkty. Miałem wcześniej małe problemy z pola trzeciego, a w tym wspomnianym wyścigu z drugiego. Było ok, ale aby wygrać na torze w Równem, trzeba dobrze wyjść ze startu. Po upadku jednak wszystko było w porządku. Nie miałem po prostu za dużo miejsca w pierwszym wirażu. Taki jest jednak speedway – skomentował krótko.
Polska drużyna Hansena zakończyła już zmagania ligowe. Po bardzo wyrównanym boju OK Bedmet Kolejarz Opole musiał uznać w dwumeczu wyższość Power Duck Iveston PSŻ-u Poznań, który zameldował się w finale rozgrywek 2. Ligi Żużlowej. Duńczyk doceniał jednak siłę i klasę rywali. Dodatkowo podkreślił, że lepiej współpracowało mu się pod koniec sezonu z Jarosławem Dymkiem, niż wcześniej z Mirosławem Korbelem. – Ten mecz w Poznaniu był bardzo ciężki. Oni mają dobry zespół, z Davidem Bellego na czele. Czas spędzony w Opolu uważam jednak za dobry. Praca z nowym trenerem układała się naprawdę dobrze. On jest zdecydowanie lepszy niż jego poprzednik (uśmiech).
Po dobrym zaprezentowaniu się na torach drugoligowych trzeba sobie zadać pytanie „co dalej?”. Młody reprezentant Kraju Hamleta jest związany kontraktem w Zielonej Górze. Niedawno, w rozmowie z naszym portalem, wspominał jednak, że nie czuje się jeszcze gotowy na występy w PGE Ekstralidze. Czy zatem wybierze on ponownie ściganie się na torach drugoligowych, być może w Opolu, czy jednak zdecyduje się poszukać angażu w Nice 1. Lidze Żużlowej? – Ekstraliga jest lepsza, ale sądzę, że nie jestem jeszcze gotowy na starty w niej. Trudno się tam dostać. Myślę, że przyda mi się jeszcze jeden rok w drugiej lidze, być może właśnie w Opolu. Dobrze jest nabywać doświadczenie na tym szczeblu rozgrywek, choć pierwsza liga może być również brana pod uwagę w kontekście przyszłego roku. Musimy jednak jeszcze chwilę poczekać na decyzje odnośnie kolejnego sezonu – zakończył z uśmiechem, rozmowę z portalem speedwaynews.pl, Mads Hansen.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!