Finał Indywidualnych Mistrzostw Polski rozegrany w Lesznie należał zdecydowanie do Bartosza Zmarzlika. Zabrakło jednak postawienia kropki „nad i” i zwyciężenia biegu finałowego. O swoich odczuciach i nie tylko o nich, wypowiedział się tuż po dekoracji medalistów.
Pięć wygranych wyścigów w rundzie zasadniczej i bezpośredni awans do finału – z pierwszego miejsca. To dorobek, jaki zgromadził Bartosz Zmarzlik w finale IMP w Lesznie. W biegu najważniejszym został pokonany przez Janusza Kołodzieja i zamiast złota, jest w posiadaniu drugiego w karierze tytułu wicemistrza Polski. – Runda zasadnicza była niezła w moim wykonaniu, nie spodziewałem się, że aż tak będzie dobrze. W finale miałem dobry start, wyjście z pierwszego łuku też dobre. Nie popełniłem jakichś błędów. Ale Janusz Kołodziej napędził się po zewnętrznej, no i wygrał. Gratulacje dla niego – mówił na gorąco srebrny medalista.
Na to, czy spodziewał się, że popularny „Koldi” zaskoczy go po szerokiej części toru, odpowiedział krótko, ale konkretnie. – Wszystkiego można się spodziewać, żużel jest nieprzewidywalny i za to go kochamy. Lider truly.work Stali Gorzów w pierwszej fazie zawodów jeździł dość szeroko, natomiast później przerzucił się na jazdę bardziej bliższą krawężnika. – Tor się zmieniał, nawierzchnia się głęboko wysypała i myślę, że większość zawodników dalej niż do środka toru nie dojeżdżała – dodawał Zmarzlik.
Weekend był bardzo udanym dla najlepszego zawodnika „żółto-niebieskich”. Oprócz srebra w mistrzostwach Polski, zdobył także tytuł międzynarodowego mistrza PGE Ekstraligi. Zawody te odbyły się w piątek 12 lipca na stadionie w Gdańsku. – Tragedii nie ma (śmiech). Jestem zadowolony. Mistrzostwa Ekstraligi wygrałem, dzisiaj wicemistrzostwo Polski, brałbym to w ciemno – mówił Bartosz Zmarzlik.
Srebro jest, ale cały czas nurtuje kwestia, kiedy będzie upragniony tytuł mistrza w indywidualnym czempionacie naszego kraju. Nie sposób było nie zapytać o to zawodnika z Gorzowa. – Dopóki będę jeździł, dopóty będę dawał z siebie wszystko i może kiedyś będzie dane mi to wygrać. Dzisiaj nie popełniałem błędów. Kiedyś zawodnicy zdobywali tytuły po dwudziestu biegach. Dzisiaj jest może troszkę więcej emocji i nieprzewidywalnych rzeczy, skoro tak jest to bawmy się i ścigajmy się – komentował wicemistrz Polski.
Praktycznie nieodzowne było zapytanie Bartosza Zmarzlika o sytuację torową z Piotrem Pawlickim, która miała miejsce w piątym biegu zawodów. Zawodnik uważa, że w tej kwestii powinien zostać zmieniony nawet regulamin. – Ja myślę, że tutaj powinien być zapis w regulaminie, że jeśli chodzi o takie dziwne sytuacje, jak tutaj, powinny być powtarzane w czterech. Ja nie miałem co zrobić, bo wyłamałbym deski. Wiadomo to jest wyścig, ale to była naprawdę trudna chwila. Pomogła w tym jeszcze woda, bo zaczęło nam dziwnie „stawiać” motocykle – opisywał Bartosz Zmarzlik. – Ja nie mam żadnego problemu do Piotrka, a co on uważa, trzeba zapytać jego – dodał.
Jeśli chodzi o przygotowania do zbliżającego się Speedway of Nations w rosyjskim Togliatti, to kwestie logistyczne już niedługo po zawodach ruszyły u reprezentanta Polski. – Ja we wtorek jadę do Szwecji, motory dzień wcześniej, w czwartek rano mam lot do Rosji i lecimy. Motocykle zaraz po zawodach będą spakowane do busa i wyruszą w drogę – zakończył rozmowę po finale IMP w Lesznie.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!