Gdy po nieudanym sezonie 2017 Andreas Jonsson przeniósł się do Nice 1. Ligi Żużlowej, można było spodziewać się poprawy rezultatów. Szwed przebił jednak najśmielsze oczekiwania i został najskuteczniejszym zawodnikiem rozgrywek. Teraz wraz z lubelskim klubem powraca do elity.
Nie bracia Lampartowie czy Robert Lambert, ale właśnie Andreas Jonsson jako pierwszy ogłosił swoją decyzję o przedłużeniu kontraktu ze Speed Car Motorem Lublin na sezon 2019. Jak sam mówi w rozmowie z oficjalną stroną klubową, decyzja była dla niego dość oczywista. – Wiedziałem, że chcę tu zostać, ponieważ bardzo podobał mi się miniony sezon, który zakończyliśmy dużym sukcesem. A teraz chciałbym ponownie sprawdzić się w Ekstralidze. Wiem, że będzie bardzo ciężko i doskonale pamiętam, dlaczego rok temu zdecydowałem się przenieść na poziom pierwszoligowy. Jednak chcę znów spróbować swoich sił i zobaczyć, czy będę w stanie tam regularnie punktować.
Klub z Lublina był beniaminkiem rozgrywek pierwszoligowych, jednak zbudowany team dawał nadzieję na awans do czołowej czwórki już w pierwszym sezonie. Ostatecznie rezultat okazał się jeszcze lepszy. Czy Andreas Jonsson przed sezonem wierzył w PGE Ekstraligę dla Motoru? – Zdecydowanie, ponieważ taki mieliśmy cel i z naszym składem mieliśmy na to szanse. Wierzyłem w tę drużynę, ale w speedwayu niczego nie można być pewnym. Jazda na żużlu jest bardzo ryzykowna i w każdym biegu ktoś może doznać kontuzji lub innego rodzaju problemów. Też mieliśmy swoje kłopoty w trakcie sezonu, ale uporaliśmy się z nimi w odpowiednim momencie. Dlatego końcowy sukces smakował jeszcze lepiej.
O tym, jak trudną sprawą jest awans do PGE Ekstraligi, przekonał się w tym roku zespół z Tarnowa. Grupa Azoty Unia nie zdołała poczynić wielkich wzmocnień w listopadowym okresie transferowym i mimo ambitnej walki do ostatniego biegu, jej przygoda z najlepszą ligą świata trwała tylko rok. Klub z Lublina ma szansę na nieco lepszy rezultat, gdyż z Motorem łączy się już takie nazwiska, jak: Martin Vaculik, Krzysztof Kasprzak czy Nicki Pedersen. Czy przyszły sezon będzie jeszcze większym wyzwaniem od właśnie zakończonego? – Nie wiem, czy tak to postrzegam. Po prostu cieszę się, że tam już jesteśmy. Na pewno wywalczenie awansu z I ligi na najwyższy poziom wiąże się z wieloma trudnościami i presją. Spinanie budżetu, kompletowanie składu i pilnowanie spraw organizacyjnych wymagają wysiłku wielu osób. Jako beniaminkowi będzie nam ciężko, ale nie mogę się już doczekać następnego sezonu i wiem, że każdy zawodnik oraz pracownik klubu postara się wykonać swoje zadania jak najlepiej – zakończył Andreas Jonsson.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!