Po wyjazdowym remisie z Betard Spartą Wrocław ekipa Eltrox Włókniarza Częstochowa wróciła z dalekiej podróży i realnie przedłużyła swoje nadzieje na awans do fazy play-off w tym sezonie. Co ciekawe, w poprzednim roku podopieczni Marka Cieślaka przerabiali bardzo podobny scenariusz.
Tegoroczny sezon to jedna wielka huśtawka nastrojów w wykonaniu Eltrox Włókniarza. Znakomite mecze – takie jak te w Zielonej Górze czy u siebie z Betard Spartą Wrocław, były przeplatane kiepskimi występami – u siebie ze Speed Car Motorem Lublin, RM Solar Falubazem Zielona Góra czy Fogo Unią Leszno. Seria trzech domowych niepowodzeń z rzędu sprawiła, że coraz większa rzesza kibiców zaczęła wątpić, aby Lwy rywalizowały w tym sezonie o medale DMP.
Tylko nieliczni, nazywani niepoprawnymi optymistami, wierzyli, że biało-zieloni mogą jeszcze odwrócić złą kartę. Będący w kiepskiej formie Jason Doyle, zagubiony ze swoim sprzętem Rune Holta, sinusoidalny Paweł Przedpełski oraz mający lekką zadyszkę Leon Madsen i Fredrik Lindgren – to mogło niepokoić fanów spod Jasnej Góry.
Tymczasem w najmniej oczekiwanym momencie częstochowianie potrafili wstać z kolan. I to gdzie? We Wrocławiu, na trudnym terenie Betard Sparty, dodatkowo z bezpośrednim rywalem w walce o play-off. Z pewnością było wielu takich, którzy za sukces Eltrox Włókniarza uznaliby obronę punktu bonusowego w stolicy Dolnego Śląska, a i jego brak mógłby niewielu zaskoczyć.
Częstochowianie jednak nie przypominali zagubionego zespołu z poprzednich kolejek. W ich szeregach było widać mobilizację i chęć udowodnienia, że za wcześnie zostali skreśleni. I nie był to porywający, spektakularny mecz w wykonaniu Eltrox Włókniarza. Wszak to wrocławianie od początku spotkania przeważali, prowadzili różnicą kilku punktów i wydawało się, że mają wszystko pod kontrolą. Paradoksem tego meczu był 13. bieg, w którym wrocławianie wygrali 4:2 i tym samym powiększyli przewagę przed wyścigami nominowanymi do sześciu "oczek". To umożliwiło Markowi Cieślakowi na zastosowanie rezerwy taktycznej. I tak oto para Jason Doyle – Leon Madsen wygrała 4:2, a następnie Duńczyk w duecie z Fredrikiem Lindgrenem uciszyli Stadion Olimpijski, wyrywając remis i dwa meczowe punkty w ostatniej gonitwie.
Remis 45:45 powoduje, że Eltrox Włókniarz znów liczy się w walce o strefę medalową i bez względu na to, co wydarzy się w kolejnych konfrontacjach, żużlowcy z Lwem na piersi udowodnili, że nie można za szybko ich skreślać.
Tym bardziej, że to kolejny raz, kiedy częstochowianie po złych występach, zaskakują i atakują znienacka – jak na lwy przystało. Warto bowiem przypomnieć sobie wydarzenia z poprzedniego sezonu. Włókniarz wówczas miał za sobą m.in. dwie porażki z Betard Spartą Wrocław, co zdaniem wielu przekreślało szansę na awans do play-off. W 12. rundzie ekipa Cieślaka wybrała się na trudny teren do Lublina. Beniaminek postawił twarde warunki, ale ostatecznie kibice byli świadkami remisu. Co ciekawe, w tej samej kolejce Falubaz Zielona Góra wygrał w Grudziądzu, a więc tak samo jak w miniony weekend.
W najbliższych tygodniach przekonamy się, czy to koniec podobieństw, a może wręcz przeciwnie – Eltrox Włókniarz znowu wróci na właściwe tory. Bo tak jak wtedy, po remisie w Lublinie, w następnej serii udało się zwyciężyć GKM za pełną pulę, tak teraz przed częstochowianami domowa potyczka z zespołem Moje Bermudy Stali Gorzów. Ewentualny triumf za trzy punkty sprawi, że kibice spod Jasnej Góry będą mogli mówić o déjà vu z 2019 roku.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!