Brawo i gratulacje dla Piotra Świderskiego - nowego menadżera Eltrox Włókniarza Częstochowa, ale to bardziej nie jego przyjście, a odejście z klubu Marka Cieślaka było powodem katharsis biało-zielonych w Lublinie.
To, co wydarzyło się w ostatnich dniach zostanie zapamiętane na lata przez żużlowe środowisko. Afera z torem spowodowana błędem Michała Świącika i nieregulaminowym dosypaniem nawierzchni, kłótnia z Markiem Cieślakiem, walkower i na koniec… zwycięstwo w Lublinie z Motorem, dodatkowo za pełną pulę. To niejako podsumowanie całego sezonu w wykonaniu Lwów – jakże przewrotnego, ze skrajności w skrajność. Wszak początek sezonu był znakomity, potem zadyszka i domowe porażki przeplatane remisem w Grudziądzu i wygraną w Rybniku. Doszło do paradoksu jakiego w Częstochowie nie było dawno. Mianowicie po 12. kolejkach Włókniarz ma korzystniejszy bilans na wyjazdach niż w domowych spotkaniach.
Zła passa domowych konfrontacji powinna zostać przerwana, gdyż w następnym meczu biało-zieloni podejmują outsidera z Rybnika. Z drugiej strony ten sezon jeszcze się nie skończył, ba – nie wszedł nawet w decydującą fazę play-off, toteż nie wiemy jakie „smaczki” zgotują nam jeszcze żużlowcy w tym roku. Nie zdziwiłbym się, gdyby Lwy przegrały u siebie z Rybnikiem, aby wygrać w Lesznie…
Kłótnie Michała Świącika z Markiem Cieślakiem nie pomagały w budowaniu dobrej atmosfery wśród zawodników, którzy przecież w tym sporze też brali czynny udział. Każdy ma swoje zdanie na ten temat. Jedni bardziej obwiniają tego pierwszego, inni bezapelacyjnie uważają, że to doświadczony szkoleniowiec jest winowajcą. A prawda? Cóż, prawda zawsze leży gdzieś po środku. Jeden i drugi ma swoje „za uszami”, o czym już powiedziano wiele. Czy tor był atutem Włókniarza w dotychczasowych meczach? Nie. Czy zawodnicy narzekali na przygotowanie toru? Tak. Czy zawodnicy mieli zadyszkę, jeśli chodzi o ich formę? Tak. Czy Michał Świącik powinien był zainterweniować, przyglądając się temu? Tak. Czy Michał Świącik powinien był samemu brać się za przygotowanie toru? Nie.
Trener Cieślak czekał na złożenie wypowiedzenia do samego końca, tuż przed meczem z Moje Bermudy Stalą Gorzów, mimo że sam przecież przyznał, że już w poniedziałek (mecz był zaplanowany na piątek) wiedział, że tego spotkania nie będzie. Nadal jestem zdania, że prezes Świącik powinien był wcześniej odsunąć trenera Cieślaka od drużyny, a jeżeli tego nie zrobił, to powinien był pozwolić mu przygotować tor na mecz z Gorzowem i po ewentualnym niepowodzeniu po prostu po męsku zwolnić. Tymczasem każdy z nich ciągnął wózek w swoją stronę, co skończyło się medialną potyczką.
Teraz zespołem steruje Piotr Świderski, któremu trzeba pogratulować triumfu. W drużynie podczas starcia z Motorem dało się zauważyć spokój i rozwagę, dyskusję i opanowanie. Na ile to zasługa nowego menadżera a na ile może po prostu brak w parku maszyn trenera Cieślaka i zawieszonego prezesa Świącika? O tym przekonamy się w kolejnych spotkaniach. Zobaczymy także czy nowy szkoleniowiec doprowadzi do tego, że częstochowski owal znowu będzie na ustach wszystkich, ale tym razem w pozytywnym świetle.
Wynik pokazał jak świetnie Włókniarz zaprezentował się przy Alejach Zygmuntowskich. Trzy punkty przedłużyły nadzieje na awans do fazy play-off. Oczywiście jego brak sprawi, że każdy będzie wracał do walkowera, czując przy tym wielki niedosyt. Jeżeli jednak w dalszej perspektywie ma on oczyścić atmosferę w zespole, stanowić nauczkę i wyciągnięcie wniosków z popełnionych błędów, to za chwilę dojdziemy do konkluzji, że walkower był dla Włókniarza terapią wstrząsową i czymś zbawiennym.
Pacjent był w stanie krytycznym, ale wraca do zdrowia. Awans do fazy play-off Włókniarza, biorąc pod uwagę fatalny bilans domowych spotkań, przyćmi nawet pandemię koronawirusa w kategorii „szokujące wydarzenia 2020 roku”.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!