Grigorij Łaguta był liderem Motoru w niedzielnym meczu w Częstochowie, który zakończył się triumfem podopiecznych Macieja Kuciapy. Jak sam przyznaje, tor niewiele zmienił się od czasów, gdy reprezentował Włókniarz.
Liderem ekipy spod znaku Koziołka był Grigorij Łaguta, który wywalczył trzynaście punktów, przegrywając raz z Leonem Madsenem i raz z Fredrikiem Lindgrenem. – Tor był dziś bardzo dobrze przygotowany. Przypomniały mi się stare czasy, gdy startowałem w tym klubie. W sumie, te same ścieżki pod bandą wtedy chodziły i można było tamtędy jechać. Jestem bardzo zadowolony z drużyny, że wygraliśmy. Dziękuję również kibicom, którzy nas wspierali – zarówno na stadionie, jak i przed telewizorami lub przy radiu.
Zespół Motoru Lublin w minioną niedzielę wygrał po raz pierwszy w Częstochowie od dwudziestu ośmiu lat. Rosjanin zagadnięty przez Michała Łopacińskiego, co robił w 1992 roku odpowiedział, że: –Nie pamiętam za bardzo. W 1992 roku, to raczej jakaś zabawa na małym motocyklu, który przywiózł mi starszy brat z Japonii i którego katowałem na polach i wiejskich drogach. Rok później zacząłem startować na motocrossie – dodał na antenie nSport+.
Choć lubelski zespół triumfował pod Jasną Górą, to jego lider i tak znalazł pewne powody do niezadowolenia. Indywidualny mistrz Europy z 2011 roku nie ukrywa, że na więcej stać w ich zespole juniorów, którzy na częstochowskim owalu zdobyli akurat ważnych pięć punktów. – Byłoby nam łatwiej, gdyby nasi młodzieżowcy zdobyli więcej punktów. Trochę ich zdobyczy nam brakuje, ale mamy mocną formację seniorską, która na szczęście zrobiła wystarczający wynik.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!