- Na pewno ściganie się przy pustych trybunach jest bardzo trudne pod względem psychicznym, zważywszy, że są one wypełniane w Polsce - być może nieszczelnie, ale licznie. Największym dla mnie zagrożeniem będzie obecność jednego mechanika podczas zawodów. Jeden mechanik przy dzisiejszych wymaganiach, to troszeczkę za mało - zwłaszcza na tym poziomie rywalizacji - przyznał Tomasz Lorek.
Na 12 czerwca zaplanowana została inauguracja rozgrywek PGE Ekstraligi. W dobie pandemii koronawirusa rozgrywki będą toczone pod rygorem wielu restrykcji, m.in. takich jak rywalizacja przy pustych trybunach oraz z ograniczoną liczbą osób w parku maszyn. Czeka nas zatem sezon jakiego nie było nigdy w historii.
– Bardzo ładnie ujął to Emil Sajfutdinow, który przyznał, że może to jest taki moment, w którym życie pokazuje nam, co będziemy robić "po". Każdy przejdzie przez ten okres. Niezależnie od tego jak ciężkie są kontuzje, defekty na punktowanych pozycjach, to chyba najtrudniej jest usiąść w domu "po". Jak sięgnę pamięcią, to szczęśliwymi, którzy nie muszą martwić się są Sam Ermolenko, Tony Rickardsson, Hans Nielsen, Rick Miller, a większość chłopaków walczy. To jest trudne, jak się przywykło do wysiłku. Być może pandemia koronawirusa uczy nas tego, co ma człowiek robić, aby żyć pełnią życia, mając nawet 74 lata. Myślę, że to trudny okres mentalnie dla każdego, który jest zaangażowany w sporty motorowe – zaznaczył Tomasz Lorek.
Nie tylko kibice, dziennikarze, ale przede wszystkim sami zawodnicy będą musieli przywyknąć do nowej rzeczywistości, która czeka nas w najbliższych kilku miesiącach.
– Myślę, że każdy kto zakłada kask, chce wygrywać wyścigi. Chłopcy mają dużo szacunku dla siebie, dla każdego z rywali. Na pewno ściganie się przy pustych trybunach jest bardzo trudne pod względem psychicznym, zważywszy, że są one wypełniane w Polsce – być może nieszczelnie, ale licznie. Największym dla mnie zagrożeniem będzie obecność jednego mechanika podczas zawodów. Jeden mechanik przy dzisiejszych wymaganiach, to troszeczkę za mało – zwłaszcza na tym poziomie rywalizacji. W niższych ligach można jeszcze przymknąć oko i przy jednym mechaniku radzić sobie lepiej lub gorzej. Rozumiem, że restrykcje muszą być bardzo ostre. Inną kwestią jest świadomość, że w razie kontuzji jedziesz do szpitala, gdzie leczą zakażonych wirusem. I co dalej? Co przeżywa zawodnik i rodzina? To jest niesamowite. Trzeci aspekt dla zawodników spoza Polski – co z rodzinami? Ściągać tutaj dzieciaków i partnerki życiowe? Mieszkać tutaj przez pięć miesięcy? To trudne – zaznaczył dziennikarz Polsatu Sport.
Sport nie jest w życiu najważniejszy, ale sport na najwyższym poziomie to coś więcej niż tylko rozrywka i rywalizacja. To biznes i ekonomia.
– Naturalnie każdy chce, aby chłopcy już się ścigali, bo wszyscy usłyszymy warkot motocykli i będzie miło dla tych, którzy są zarażeni pozytywnym wirusem do tego sportu. Z drugiej strony jest to tak trudna decyzja dla wszystkich. Oczywiście liczą się miejsca pracy, chleb. Niektórzy mówią, że inferno z fikcji literackiej przeradza się w rzeczywistość. Być może za chwilę wszyscy będziemy chodzić z pistoletami, bo wyjście do sklepu nie będzie fajnym spacerem, tylko wojną o przetrwanie. Jeżeli ludzie za chwilę będą tracić miejsca pracy, to trochę inaczej będziemy patrzyli na świat, który nas otacza – skwitował Lorek.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!