Najbardziej łakomy kąsek minionego okna transferowego został skonsumowany przez Stelmet Falubaz. W meczu otwarcia PGE Ekstraligi Duńczyk nasycił zielonogórzan czternastoma punktami, a swoją postawą zarówno na torze, jak i poza nim udowadnia wszystkim niedowiarkom, iż fakt odpadnięcia z cyklu Grand Prix nie wpłynął na niego demotywująco.
To nadal gracz pozbawiony skrupułów. Postępuje jak wygłodniały zwierz, który przewodzi stadu i bierze odpowiedzialność za eliminację przeciwników. Sympatycy przytakną… szlachetność, łaskawość oraz uprzejmość rzadko idą w parze z sukcesem w żużlu. W dzisiejszych czasach, szczególnie w żużlu, liczy się przede wszystkim skuteczność.
Bez wątpienia, trzykrotny Indywidualny Mistrz Świata to wciąż solidna marka, której ilość punktów w programie będzie decydować o rodzaju kruszcu na krążku, jaki zawiśnie na szyi zawodników po ostatnim biegu dopiero rozpoczętego sezonu. Przypomnijmy sobie choćby ostatni sezon, w którym Duńczyk potrafił w pojedynkę wygrywać mecze Jaskółkom z Tarnowa.
Również w piątkowy wieczór Pedersen rządził i dzielił na torze przy W69. Bezsprzeczny MVP spotkania zapytany o to czy spodziewał się tak znakomitego występu po powrocie do Zielonej Góry po piętnastu latach wojaży, odpowiedział. – Tak naprawdę, nigdy nie mógłbym powiedzieć, że tak, ponieważ nałożyłbym wówczas ogromną presję na Falubaz, kibiców, sponsorów i całe miasto. Nigdy nie powiedziałbym tak, jeśli nie czerpałbym pełnej frajdy z jazdy, nie czuł, że mogę wrócić jeszcze mocniejszy i pomóc zespołowi. Tutaj nie chodzi tylko o mnie. Oczywiście, przywiozłem dzisiaj najwięcej punktów, ale mamy w zespole pięciu ekstremalnie mocnych seniorów. Jednego dnia ja zdobędę najwięcej punktów, innego dnia będzie to Dudek. Atmosfera w zespole jest znakomita, nawet jeśli nie wygrywamy biegów. Postawa i nastawienie każdego jest pozytywne.
Składowych skutecznej postawy zawodników jest wiele. Jednym z decydujących czynników jest współpraca z trenerem. Trener zielonogórzan ma to szczęście, że współpracował już z Nickim w czasach leszczyńskich. To bez wątpienia duży bonus. Doskonale znają wzajemne oczekiwania i styl pracy. Potrafią dopasować sposób komunikacji do panującej sytuacji. Dowodem na powyższą tezę są słowa Duńczyka po piątkowych zawodach. – Adam Skórnicki zapewnia wzorową komunikację i pomaga przy nawet najdrobniejszych rzeczach. My robimy resztę na torze. Myślę, że nasz wkład i wysiłek zaczyna się spłaca. Mieliśmy mnóstwo treningów jak dotąd na torze. Jesteśmy teraz szczęśliwi, bardzo szczęśliwi. Ekstraliga jest zawsze bardzo trudna i wymagająca. Stąd też, dzisiejsze- inauguracyjne zwycięstwo jest dla Nas wyjątkowo ważne.
Tuż spotkaniu Nicki okazywał spokój i ogromne zadowolenie ze swojej postawy. W trakcie spotkania mogliśmy dostrzec mnóstwo emocji na jego twarzy. Nie sprawiał jednak wrażenia zaskoczonego czymkolwiek. W Zielonej Górze zaprezentował się wybitnie, a zapytany po spotkaniu o niespodzianki, odparł. – Mogę powiedzieć, że każdego roku i w każdej chwili napotykasz rzeczy, które Cię zaskakują, jednak nic mnie nie zaskoczyło, czego bym się nie spodziewał. Jestem bardziej skoncentrowany i nie biorę niczego za pewne i dane z góry. Bo jeśli zakładasz pewne rzeczy za gwarantowane lub łatwe do realizacji, to wówczas jesteś ekstremalnie zaskakiwany. Byłem dzisiaj skoncentrowany na moim sprzęcie i na startach. To funkcjonowało dzisiejszego wieczoru bardzo dobrze.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!