Za nami przedostatnia runda zmagań sezonu zasadniczego w PGE Ekstralidze. W weekend odbyły się ważne pojedynki w Częstochowie, Lesznie, Lublinie i Zielonej Górze. Zapraszamy na ocenę tych starć, której dokonał Maciej Markowski, reporter stacji Eleven Sports.
PGE EKSTRALIGA
FORBET WŁÓKNIARZ CZĘSTOCHOWA – MRGARDEN GKM GRUDZIĄDZ 52:38
To miała być bitwa o półfinały i była, ale tylko do połowy zawodów. Standardowo już, grudziądzanie po 10. biegu jechali jak dzieci we mgle. Tracili punkty, a przy tym pewność siebie. W wieeeelu takich spotkaniach w tym roku MRGARDEN GKM przegrał lub stracił bonusa (jak we Wrocławiu). Szkoda mi tych chłopaków, bo ambicję i zaangażowanie mają, jak mało kto. Za to punktów nie przyznają i kolejny już sezon, Grudziądz ma wakacje od trzeciego tygodnia sierpnia. Co do samego meczu to brawa dla menedżera Kempińskiego. Bez dyskusji podejmuje decyzje. Nie miał zamiaru słuchać obrażonego, acz ambitnego Przemysława Pawlickiego. Obaj chcieli dla drużyny jak najlepiej. Wyszło, jak wyszło…
W Częstochowie zagrało niemal wszystko, bo jednak duet Przedpełski – Miedziński mógł dorzucić cztery – pięć punktów więcej. Za nich, tę robotę wykonał Matej Žagar (12+1), notując najlepszy wynik w tym roku. To był ewidentnie tor pod niego. Ciężki, rozsypujący się. Takie wyzwania Słoweniec uwielbia, bo w końcu kto wygrał turnieje Speedway Grand Prix na bardzo trudnych torach w Teterow i Sztokholmie, w sezonie 2017? No właśnie.
W parku maszyn tego dnia było bardzo gorąco i to nie tylko ze względu na temperaturę. Sporo kontrowersji, upadków, grymasu bólu na twarzy, sprzeczek, zwrotów akcji i zawirowań. Istne piekło.
FOGO UNIA LESZNO – GET WELL TORUŃ 64:26
Spodziewałem się i pewnie nie tylko ja, pogromu, ale żeby do dwudziestu sześciu?! Niewiele o tym meczu można napisać. Jeździli w kółko, jedna drużyna wygrywała i tyle.
Fogo Unia przyklepała spadek Torunia, więc skupię się tu trochę na składzie Get Well w przyszłym roku. Prezes Termiński wspominał o tym, że ten z tego roku zostanie prawdopodobnie całkowicie zmieniony. Ponadto, wszyscy zawodnicy w 2020 roku, w Toruniu mają mówić po polsku. Zostawiłbym Rune Holtę, bo na Nice 1. Ligę Żużlową to może być solidny zawodnik. Polak, choć po polsku nie mówi, a to kryterium przedstawił Przemysław Termiński. Norbert Kościuch byłby dobrą opcją, ale obie strony chyba mocno zniechęciły się do siebie.
SPEED CAR MOTOR LUBLIN – TRULY.WORK STAL GORZÓW 50:40
Moim zdaniem, wynik bez sensacji. Każdy z gorzowian pojechał tak, jak można było się spodziewać. Gościom zabrakło dwóch punktów do bonusa i 48:42 również nie byłoby niespodzianką. Te cenne „oczka” powinien dorzucić Rafał Karczmarz, ale przegrane z miejscowymi juniorami były raczej do przewidzenia. Peter Kildemand co raz udowadnia, że konieczna jest jego indywidualna degradacja do ligi niżej. Nie radzi sobie Duńczyk z presją, a problemy sprzętowe tylko to potęgują.
Gospodarze nareszcie pojechali spotkanie, które winni odjechać przeciwko Zielonej Górze, Wrocławiowi i Częstochowie. Czyli solidne. Jonsson, pomimo dwóch zer, zaliczył znakomity początek i może pochwalić się, że Bartosz Zmarzlik oglądał mu plecy. Paweł Miesiąc znów ponad miarę, którą mierzyliśmy go przed startem rozgrywek. Łaguta i Michelsen na swoim poziomie. Juniorzy – w końcu zjawiskowi! Piętnaście punktów to kolosalna pomoc dla zespołu. Ciężko będzie im uniknąć baraży, zważywszy na to, że aby być tego pewnymi, muszą co najmniej zremisować na bardzo trudnym terenie w Grudziądzu.
STELMET FALUBAZ ZIELONA GÓRA – BETARD SPARTA WROCŁAW 44:46
O tym spotkaniu też nie chciałbym się za bardzo rozpisywać. Tor zielonogórzanie przygotowali z pewnością nie pod siebie, bo przecież na 95%, Betard Sparta wróci tam na półfinał za trzy tygodnie. Nie mógł przecież taki lis, jak Adam Skórnicki przygotować normalnej, tradycyjnej, zielonogórskiej nawierzchni pod piekielnie mocny Wrocław.
Dlatego prognozowanie i porównywanie sił obu ekip po tym spotkaniu jest absolutnie nie na miejscu. We wrześniu, wrocławianie zastaną inny tor, inną temperaturę i te przełożenia, które działały w niedzielę, na pewno nie poskutkują w półfinale. Bądźmy poważni, kto normalny w Zielonej Górze „kasuje” szeroką, jak w składzie jest taki wojownik, jak Piotr Protasiewicz. A widzieliśmy, że po dużej to niewiele dało się zdziałać. Kto tam wyjechał, był automatycznie mijany. Chyba, że parą jechał Przemek Liszka ze swoim doparowym, bo ten młodzian wyglądał jakby rozdawał karty, a nie jakby koledzy na niego czekali. Wspaniała forma w Zielonej Górze to może nie być przypadek. Rodowity wrocławianin już nieraz w tym roku zaskakiwał, a jak się dowiedziałem – nowy silnik od Joachima Kugelmanna i magiczna yerba mate spowodowały eksplozję formy na W69. Cieszę się, tak prywatnie, bo chłopaka znam od pierwszego kroku w WTS-ie Wrocław i czułem, że wyrośnie z niego kawał zawodnika. Skromny, pracowity i ambitny. Oby tak dalej.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!