Nadchodzące tygodnie nie zapowiadają się pozytywnie dla fanów czarnego sportu. Przełożone są już pierwsze cztery kolejki PGE Ekstraligi. Niepewna jest faktyczna data inauguracji sezonu żużlowego oraz to, czy zostanie objechany. Jeśli udałoby się wystartować w tym roku z sezonem, pytanie które się nasuwa brzmi: w jaki sposób się on rozegra, by można pomieścić ligowe rozgrywki i turnieje w dość zminimalizowanym czasie.
Koronawirus. Od kilku miesięcy jest on tematem dość szeroko komentowanym w światowych mediach, a od kilku tygodni także naszą rzeczywistością, z którą przyszło się nam zmierzyć. Jakiś czas temu myśleliśmy o nim w kategoriach abstraktu, który dotyka kraje azjatyckie, lecz nie nasze, europejskie. W ciągu paru tygodni życie zmieniło się jednak o 180 stopni. Pozamykane zostały szkoły, uniwersytety, a w całym kraju wprowadzono stan epidemiczny. Kiedy na początku marca ukazał się mój artykuł o tym, jak koronawirus może wpłynąć na tegoroczne rozgrywki żużlowe, część odbiorców mogła nie wziąć na poważnie tego tekstu. Mało kto spodziewał się, że wszystko tak szybko się potoczy.
Polski, ale i światowy sezon żużlowy stoi jednak teraz pod wielkim znakiem zapytania. Pytaniem, które z pewnością większość z nas sobie zadaje, jest: kiedy wszystko wróci do normy, a także kiedy dokona się realna inauguracja sezonu. Na chwilę obecną oficjalnie wiadomo, że przełożone są pierwsze cztery kolejki w polskich rozgrywkach. Optymistycznie zakładając, liga powinna ruszyć 1 maja.
Konfrontując się codziennie z mnóstwem wiadomości odnośnie koronawirusa, staram się jak najbardziej realistycznie podchodzić do kwestii rozgrywek żużlowych. Sytuacja, w której się znaleźliśmy, jest jednak na tyle dynamiczna, że przewidywanie, kiedy rozpocznie się sezon, najzwyczajniej mija się z celem. Całe szczęście, zawodnicy w pozytywny sposób odnoszą się do obecnej sytuacji. – Jestem dobrej myśli. Musimy wszyscy teraz zachować środki ostrożności oraz czekać i wierzyć, że uda się zwalczyć tę epidemię. Bardzo trzymam kciuki, aby tak było. Jeśli sezon ruszy w czerwcu, uda się odjechać większość meczów – twierdzi żużlowiec Fogo Unii Leszno i Stainer Unii Kolejarza Rawicz, Szymon Szlauderbach.
Możliwym scenariuszem, choć trudnym do zaakceptowania jest również rok bez żużla. Nad taką decyzją dywagował m.in. Mikkel Bech. Epidemia koronawirusa powoduje straty we wszystkich dyscyplinach sportowych, nie tylko w czarnym sporcie. Nawet jeśli zorganizowanoby spotkania bez udziału publiczności, to i tak wiążą się one ze sporym zgromadzeniem (zawodnicy, ich mechanicy, osoby funkcyjne, medycy…), które również niesie spore ryzyko. Ryzyko, na które teraz nie możemy sobie pozwolić.
W jaki sposób władze i kluby mogą poradzić sobie z logistyką rozplanowania ligi i pozostałych zawodów? Na chwilę obecną w środowisku żużlowym pojawiają się coraz to nowsze pomysły. Rezygnacja z fazy play-off, zamknięcie lig, starty w polskich rozgrywkach tylko dla polskich zawodników. Ostatnia opcja stawia już z góry na przegranej pozycji niektóre ekstraligowe zespoły. Zawodników zagranicznych, mieszkających na co dzień w Polsce jest zaledwie garstka. Nie byliby więc wystarczającym wsparciem. Na myśl nasuwa się oczywiście Fogo Unia Leszno, która miałaby jedne z lepszych predyspozycji do startów w takim wypadku.
Również opcja zamrożenia ligi nie jest trafionym pomysłem. O co w takim razie walczyłyby pierwszoligowe zespoły? Prestiż prestiżem, ale co poza tym? Jedynie pieniądze zostawione na torze. – Jestem przeciwny temu pomysłowi. Musimy walczyć o coś. Jeśli uda się nam jeździć w pełnych składach, to normalnie będziemy walczyć o awans. O to też chodzi w sporcie, o rywalizację o „coś”, nie tylko o pietruszkę. Wiemy doskonale, że kluby pierwszoligowe walczą o awans do Ekstraligi, więc nie powinno się zamykać im drogi do tego. Dla mnie musi być rywalizacja i zamknięcie ligi nie wchodzi w rachubę – twierdzi prezes Arged Malesa TŻ Ostrovii, Radosław Strzelczyk.
–> SPEEDWAYNEWS PODCAST. ROZMAWIAMY O ŻUŻLU!
Światowy speedway to oczywiście nie tylko liga polska. Nie zapominajmy o lidze brytyjskiej, duńskiej czy szwedzkiej. W nich też jeżdżą zawodnicy startujący w Polsce. W momencie, w którym uda się opanować epidemię w tych krajach, działacze tych klubów równie mocno co nasi będą chcieli zdążyć z rozegraniem spotkań. Rodzi to kolejne niepewności i możliwy konflikt interesów.
Jeśli chodzi o zawody międzypaństwowe, na tapet zapewne zostanie wzięty Speedway Grand Prix. Prawdopodobnym scenariuszem będzie zrezygnowanie z pozostałych turniejów, by odjechane mogły zostać rundy najbardziej prestiżowego cyklu w świecie żużla, a mianowicie SGP. Być może w tym roku nie uda się nam oglądać także zmagań sportowców w zawodach Speedway of Nations, czy SEC. Wyjątkowe sytuacje wymagają wyjątkowych rozwiązań. Musimy realnie spojrzeć na sytuację i zobaczyć, że nawet jeśli wszystko wróciłoby do normy w okolicach lata, to i tak nie będzie już dużo czasu. Będziemy mogli poczuć się szczęśliwcami, jeśli uda się nam obejrzeć chociaż rundy cyklu SGP.
– Jeśli liga wystartuje zbyt późno, to wszystkie zawody międzynarodowe powinny być przesunięte albo odwołane. Wszystko jednak zależy od czasu. Jeśli uda się wcisnąć te zawody w harmonogram, to jak najbardziej. Kibice żyją Speedway Grand Prix. Są to w końcu zawody na najwyższym poziomie. Priorytetem jest jednak liga i to, aby ruszyła. Nie może być próżni. Życie nie lubi próżni, nie lubi przestojów. Uważam, że to może być złe dla danej dyscypliny, jeżeli odpuścimy sobie i odwołamy zawody, a nie powalczymy o to, by odjechać sezon. Musimy pamiętać o mechanikach, zawodnikach, którzy też wyczekują rozpoczęcia sezonu, ponieważ jest to ich praca. Też nie możemy lekką ręką odwołać sezonu. Trzeba zrobić wszystko, by dać szansę im zarobić. To są połączone ze sobą naczynia. My, jako działacze, musimy dać z siebie wszystko. Zobaczymy też, jak będzie wyglądać temat granic. Jeśli granice nie zostaną otwarte, to będzie delikatny problem – tak formułuje swoje zdanie Radosław Strzelczyk.
– Może to być nie lada wyzwanie. Myślę, że niektóre zawody mogą się nie odbyć lub zostać przełożone na dalszy termin, a te ważne się odbędą. Teraz najważniejszą kwestią jest to, aby ruszył sezon, a potem będzie już z górki – podobnie zakłada Szymon Szlauderbach.
Epidemia koronawirusa dokonała sporych rewolucji w funkcjonowaniu całego świata. Niewiele możemy zrobić, poza czekaniem, aż wszystko wróci do normy. Przestrzegajmy zatem zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia oraz stosujmy regułę zdroworozsądkową, by niebawem spotkać się ponownie na stadionach i móc poczuć prawdziwe żużlowe emocje na własnej skórze.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!