Nowokreowany Indywidualny Mistrz Rosji w ice racingu, Dmitrij Chomicewicz, w Togliatti i Szadryńsku pozamiatał konkurencję. Na 60 możliwych do zdobycia punktów zgarnął aż 57.
Dominator ma już w dorobku cały worek medali mistrzostw świata, w tym złoty, zdobyty w 2016 roku (co ciekawe, piętnaście lat wcześniej najlepszym ice racerem globu był jego brat Witalij, dziś działacz samorządowy w Kamieńsku Uralskim). Czempionem kraju został jednak dopiero po raz drugi, a na ten triumf przyszło mu czekać od 2011 roku. W krótkiej rozmowie z naszym portalem dzieli się wrażeniami po zwycięstwie i zaprasza kibiców na Indywidualne Mistrzostwa Europy do Tomaszowa Mazowieckiego.
Joanna Krystyna Radosz, speedwaynews.pl: Co się zmieniło w Twoim życiu przez tych dziewięć lat? Czym różni się to zwycięstwo od poprzedniego?
Dmitrij Chomicewicz: W tym czasie zmienił się przede wszystkim mój sposób przygotowania sprzętu i sam sprzęt, i oczywiście to, jak ja przygotowuję się do wyścigów, szczególnie pod względem psychicznym. Teraz nastrajam się na każdy wyścig i walczę do samej mety. Każde zwycięstwo to wielki wysiłek, wymaga wiele sił i uporu, więc trzeba mieć odpowiednie nastawienie mentalne.
– Mówi się, że w ice racingu trudniej zostać mistrzem Rosji niż mistrzem świata. A dla ciebie który triumf ma lepszy smak – złoto w IMŚ 2016 czy drugie zwycięstwo w IMR?
– Złoto na mistrzostwach Rosji jest słodkie i wyczekane, w końcu by je zdobyć, trzeba pokonać piętnastu wybitnych zawodników, a z każdym z nich walczysz do samego końca. Ale złoto mistrzostw świata ma jednak wyższą wartość jeśli chodzi o prestiż i jest chyba trudniejsze do zdobycia, ponieważ wymaga jazdy na sto procent w większej liczbie zawodów.
– Szykowałeś się jakoś szczególnie do tego sezonu?
– Do każdego sezonu szykuję się szczególnie! Przez cały rok pracuję nad osiągami sprzętu i mojego ciała. Latem jeżdżę na motocrossie, by utrzymać formę, to świetny trening dla ice racera.
– Jakie masz cele w tym sezonie? Jak w ogóle znajdujesz motywację do ścigania się po tym, jak osiągnąłeś w ice racingu absolutnie wszystko?
– Nawet nie myślę o tym, co już wygrałem. Patrzę przed siebie i jadę dalej. Teraz celem jest godne reprezentowanie Rosji w mistrzostwach świata. Mój krajowy medal w sezonie już zdobyłem i to się liczy!
– Dlaczego właśnie ice racing? Co cię w nim kręci?
– Kolce, kibice, ryk silników. Wsparcie z trybun. Zastrzyk adrenaliny.
– Klasycznego, letniego żużla też próbowałeś?
– Tak, zdarzyło się. Było bardzo fajnie, ale za późno spróbowałem, miałem już dwadzieścia lat i ledwie bym się załapał na ostatni juniorski sezon. Nie znalazłem żadnej drużyny w Rosji, która by mnie zechciała, więc wróciłem do uprawiania latem motocrossu.
– W Polsce żużel klasyczny ma się świetnie, ale ice racing jakoś się nie przyjął. Jak byś zachęcił naszych kibiców do przyjścia na takie na przykład Indywidualne Mistrzostwa Europy w Tomaszowie Mazowieckim?
– Na pewno przydałaby się jakaś reklama video, żeby pokazać ludziom, jak ten sport wygląda. Sądzę, że lód pryskający spod kół i nabite kolcami opony to to, co może kibiców zainteresować, podobnie jak widowiskowe wejścia w łuki, kiedy pochylają się tak bardzo, że zdawałoby się, zaraz dotkną kierownicą tafli.
– Rozumiem, że jak znajdą się odważni polscy adepci ice racingu, pomożesz opanować podstawy tego sportu?
– Z miłą chęcią. Zawsze się cieszę, kiedy ktoś jest zainteresowany dyscypliną i chętnie pomagam adeptom sportu.
– Ostatnie pytanie, z zupełnie innej beczki. Dlaczego wybrałeś właśnie numer 919? On znaczy coś szczególnego?
– Hmmm… To tajemnica (śmiech). Powiedzmy, że po prostu bardzo mi się spodobał.
– Dzięki za wywiad i powodzenia w kolejnych zawodach.
– Dziękuję również, pozdrawiam kibiców z Polski!
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!